Na pogrzeb trzymiesięcznego Dawidka S. przyszli  niemal wszyscy sąsiedzi i wielu obcych ludzi. Gdy białą  trumienkę składano do  ziemi, płacz matki dziecka niósł się po całym cmentarzu. Zostawiła synka  w najlepszych rękach – z jego własnym ojcem,  a on pobił go na śmierć. Sekcja zwłok niemowlaka  wykazała duszenie, obrażenia wewnętrzne, rozerwany odbyt, złamane kości.  Śledztwo dowiodło, że wiele z  tych obrażeń powstało już znacznie wcześniej.

Tragedia rozegrała się 18 czerwca 2012 roku  w Zabrzu. W jednym  z mieszkań kamienicy przy ulicy Mrozka, w dzielnicy Biskupice 29-letni wówczas ojciec Daniel S. opiekował się trzymiesięcznym synkiem Dawidkiem. Mama dziecka, 22-letnia Anna W. przebywała wtedy na zajęciach w szkole i była pewna, że zostawia maleństwo w najbardziej bezpiecznych rękach.

To nie pierwszy przypadek, gdy umiera dziecko, ale w tej historii najbardziej przerażające jest to, że do tej śmierci rękę przyłożył sam ojciec.

 Był siny i się nie ruszał

 Ta sobota na zawsze zostanie w pamięci matki małego Dawida S. To był zwykły dzień, jakich wiele. Za oknem świeciło słońce, na podwórku bawiły się dzieci, ulicą przejeżdżały samochody, kobiety siedziały przed budynkiem i rozmawiały. Tego dnia Anna W. miała zajęcia w technikum w Katowicach, gdzie uczyła się zaocznie. Z samego rana przewinęła i nakarmiła dziecko, pocałowała przed wyjściem, a potem zostawiła pod opieką jego ojca.

Z Danielem S. nie byli małżeństwem i żyli na tzw. „kocią łapę”, ale o dziecko starali się od jakiegoś czasu. Gdy Dawid się urodził, obydwoje cieszyli się z tego szczęścia.

Synka nie pierwszy raz zostawiła z jego ojcem, więc była spokojna, że mały będzie pod dobrą opieką, ale gdy po południu wróciła do domu, zobaczyła, że z chłopcem dzieje się coś niedobrego. Dawid nie ruszał się i był siny, a ojciec zamroczony alkoholem siedział na łóżku.  Kobieta trzęsącymi rękami wybrała numer pogotowia  ratunkowego, lecz lekarz, który przybył na miejsce, nie mógł nic już zrobić. Dziecko nie żyło. Gdy to tylko dotarło do pijanego ojca, to zerwał się na nogi i wybiegł z mieszkania.

Służby  ratunkowe o zdarzeniu zostały powiadomione przez matkę, która po powrocie ze szkoły zauważyła, że dziecko jest całe sine i nie daje oznak życia. Kiedy na miejsce zdarzenia przyjechali policjanci, nie było tam ojca. Zatrzymano go w mieszkaniu sąsiada, z którym – jak się później okazało – Daniel S. spożywał alkohol. Był pijany. W jego krwi było ponad 2,5 promila alkoholu. Mężczyzna wraz z kolegą zostali zatrzymani. Prokurator zarządził sekcję zwłok dziecka – mówi asp. szt. Marek Wypych, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w  Zabrzu.

 Rzucał, kopał i dusił

 Mężczyzna w przeszłości był już karany za kradzieże czy pobicia, ale nie przyznawał się do skrzywdzenia syna. Jednak prowadzone działania operacyjne pozwoliły na zgromadzenie  materiału dowodowego. Na tej podstawie, zabrzańska prokuratura przedstawiła mu zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała, a po kilku miesiącach zmieniła kwalifikację na zarzut zabójstwa, dopuszczenia się innej czynności seksualnej, a także znęcania się nad dzieckiem oraz konkubiną.

Biegli  wykazali, że dziecko miało wcześniejsze złamania kości. Matka nie miała o tym pojęcia i w konfrontacji z tymi informacjami była zszokowana. Biegli wykazali również, że wobec dziecka dopuszczono się innej czynności seksualnej. Ojciec znęcał się fizycznie nad małym Dawidem, potrząsał go, gdy chłopiec płakał, a płakał bo miał złamane kości. Nad matką  znęcał się psychicznie, ona sama mówiła, że związek nie był udany. Nigdy nikt nie zgłaszał interwencji do tego domu, matka była zastraszona. Może nie doszłoby do tragedii gdyby zgłosiła, co się dzieje – dodaje rzecznik.

Śledczy wykazali, że Daniel S. musiał rzucać niemowlęciem, kopać je,  a stwierdzona rozedma płuc wskazywała na to, że musiał je także dusić. Daniel S. nie przyznawał się do tego i wyjaśniał, że kiedy niósł dziecko, przewrócił się i przygniótł je sobą.  Prokuratura nie uwierzyła w te tłumaczenia i zmieniła zarzut ze śmiertelnego pobicia na zabójstwo.

Dziecko miało także rozerwany odbyt do głębokości prawie czterech centymetrów, sąd uznał jednak że ten czyn nie był popełniony na tle seksualnym.

Rana nigdy się nie zagoi

 5 grudnia 2011 roku  Prokuratura Rejonowa w Zabrzu skierowała do Sądu Okręgowego w Gliwicach akt oskarżenia przeciwko Danielowi S. o przestępstwa popełnione na szkodę konkubiny Anny W. oraz ich małoletniego syna Dawida S. W dniu 21 maja 2012 roku  zapadł w tej sprawie wyrok Sądu Okręgowego w Gliwicach, mocą którego Daniel S. został uznany za winnego. Sąd wymierzył mu łączną karę 25 lat pozbawienia wolności – mówi prokurator rejonowy w Zabrzu Joanna KosińskaProkuratura  w Zabrzu wywiodła apelację od tego wyroku, a 21 października 2012 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach  utrzymał w mocy zaskarżony wyrok – dodaje.

fot-_marzena_bugala

Małą, białą trumienkę z ciałem Dawidka złożono w grobie na cmentarzu parafialnym przy kościele św. Jana Chrzciciela. Na pogrzeb przyszli niemal wszyscy sąsiedzi, rodzina  i obcy ludzie, zszokowani tragedią. Przynieśli ze sobą kwiaty, maskotki, zapalili świeczki. Podczas ceremonii ksiądz  powiedział, że mały Dawid jest już zbawiony i znajduje się wśród aniołów. To nikogo nie pocieszyło, ból został ten sam, rozpacz i strata dziecka zostanie do końca niezagojoną raną w sercu matki i jej bliskich.

Aneta Dzich

Fot. Dziennik Zachodni

 

Zobacz również: