Pani biegła od prawdy odbiegła

Jerzy Szwedka godzi się występować w tym tekście z otwartą przyłbicą, podkreślając, że to nie on ma się wstydzić. Ze wstydu powinna spalić się firma budująca jego restaurację oraz pani biegła, która ponosi odpowiedzialność za wystawienie opinii odbiegającej od prawdy. Ze szkodą dla inwestora.
Z pozoru sprawa wydaje się banalna: pod koniec zeszłego stulecia Jerzy Szwedka, taksówkarz z Rybnika, postanowił przerzucić się na gastronomię. Zlecił miejscowej firmie przebudowę, odziedziczonej po dziadkach kamienicy, na restaurację. A że budynek stał w środku miasta, wszystko wskazywało, że będzie to działalność dochodowa. W 1999 roku otworzył już nawet lokal „Pod Orłem”, ale gdy przyszło do rozliczeń z wykonawcą, stwierdził, że niektóre elementy przebudowy nie zgadzają się z projektem, np. strop nad salą taneczną. Odmówił więc zapłacenia firmie budowlanej drugiej części należności, która w sumie opiewała na 530 tys. zł. Wcześniej zapłacił już 312 tys. zł i zgodnie z umową domagał się zwrotu 150 tys. zł oraz dodatkowo 26 tys. zł tytułem kary umownej z tytułu opóźnienia inwestycji. Wykonawca też nie ustępował i domagał się reszty zapłaty.
Fundamentalna wada
Po kilku latach sporu, Sąd Okręgowy w Gliwicach Oddział Zamiejscowy w Rybniku przyznał rację firmie budowlanej i nakazał Szwedce zapłacić żądaną kwotę wraz z odsetkami. W sumie 388 tys. zł. Przy czym nie uznał opinii technicznych, jakie przedkładał właściciel kamienicy, ale oparł się na opinii biegłej sądowej Ireny K. A pani biegła stwierdziła, że „prace zostały wykonane zgodnie ze sztuką budowlaną”. Potem Sąd Apelacyjny w Katowicach zatwierdził wyrok.
Mając w ręku taki atut, wykonawca rozpoczął egzekucję wobec dłużnika, odbyła się licytacja jego niedoszłej restauracji, ale uzyskana kwota była za mała na pokrycie całości i egzekucja toczyła się dalej.
W 2005 roku, już po przegranej sprawie, ale jeszcze przed utratą kamienicy, Jerzy Szwedka dokonał niecodziennego odkrycia: w feralnym budynku, pod ścianą z kominami, brak było ław fundamentowych! Zlecił ekspertyzę i okazało się, że obiekt został wykonany w rażącej sprzeczności z projektami i wymaganiami wytrzymałościowymi. Zatrudniony przez inwestora rzeczoznawca uznał, że „taki stan przy użytkowaniu stwarza bezpośrednio zagrożenie życia dla osób tam przebywających i mienia, bowiem grozi katastrofą budowlaną”. Potwierdził to wkrótce Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, w rezultacie czego prezydent Rybnika uchylił swoją decyzję sprzed 10 lat, czyli pozwolenie na kontynuowanie robót adaptacyjnych w budynku.
img_2580
Tę nieruchomość Jerzy Szwedka stracił przez biegłą sądową
W związku z tak oczywistą sprzecznością między opinią biegłej a rzeczywistym stanem obiektu, w 2012 roku Jerzy Szwedka – z pomocą znanej kancelarii radcy prawnego Lecha Obary z Olsztyna – pozwał biegłą sądową o odszkodowanie za sporządzenie fałszywej opinii. Inwestor wskazał w pozwie, że Irena K. naruszyła obowiązujące w tym zawodzie reguły sumienności i rzetelności, czym doprowadziła do utraty przez przedsiębiorcę nieruchomości.
Ale dochodzenie sprawiedliwości, jak wielu naszych rodaków może się przekonać, nie jest takie łatwe i tak też się stało w tym przypadku. Oto Sąd Okręgowy w Gliwicach Oddział Zamiejscowy w Rybniku (czyli ten sam, na zlecenie którego Irena K. wykonała opinię?!) oddalił powództwo stwierdzając, że ekspertyzie tej nie można zarzucić fałszywości, skoro została uznana za wiarygodną w postępowaniu, na potrzeby którego została sporządzona. Doprawdy, taka logika zapędziłaby w kozi róg niejednego sofistę.
Bez przedawnienia
Co więcej, wspomniany Sąd Okręgowy dodatkowo uznał, że ewentualne roszczenie Jerzego Szwedki – po trzech latach – już się przedawniło. Taki wyrok, z podobnym uzasadnieniem, podtrzymał Sąd Apelacyjny w Katowicach. Niemniej uparty inwestor, z równie upartym mecenasem Lechem Obarą, nie poddali się i odwołali do Sądu Najwyższego. I oto 29 maja 2015 roku SN uchylił zaskarżony wyrok nakazując Sądowi Apelacyjnemu ponownie rozpoznać sprawę. A do tego uznał, że zachodzi potrzeba zweryfikowania, czy opinia biegłej Ireny K. jest zgodna z prawdą. Pani biegła ponosi bowiem odpowiedzialność za wystawioną opinię niezależnie od tego, czy została ona uznana za wiarygodną przez sąd niższej instancji, na potrzeby którego została sporządzona.

3712_big

Co ciekawsze, Sąd Najwyższy uznał za konieczne zbadanie, czego wcześniej nie uczyniono, czy zachowanie biegłej nie wypełniło znamion przestępstwa, a do czego uprawnione są sądy cywilne. Jest to o tyle istotne, że stwierdzenie w tym wypadku przestępstwa wydłuża okres przedawnienia roszczeń odszkodowawczych Jerzego Szwedki do 20 lat. Pozostało mu więc jeszcze trochę czasu i nie zamierza go zmarnować.
– Pani biegła ponosi odpowiedzialność za moje krzywdy i stratę majątku, więc powinna za to ponieść karę – dodaje niedoszły restaurator z Rybnika.
– Sąd Najwyższy ustalił, że profesjonalna firma budowlana podstępnie ukryła wadę i dlatego nie ma tu przedawnienia. A to znaczy, że można domagać się odszkodowania i na tym polega nowość w procesach cywilnych – podkreśla mec. Lech Obara.
Kilka lat temu pytana przez miejscową gazetę, dlaczego „przeoczyła” takie uchybienia, biegła Irena K. odpowiedziała, że wykonywała opinię jedynie w zakresie, jaki zlecił jej sąd. Gdy robiła oględziny budynku – tłumaczyła – nie było jeszcze wykonanych później odkrywek ujawniających zasadnicze wady. Próbowaliśmy skontaktować się z nią, aby skomentowała ostatni wyrok. Na stronie internetowej agencji nieruchomości z Rybnika można wyczytać, że Irena K. jako specjalistka od szkód górniczych tworzyła fundamenty tej firmy. Od 1 stycznia tego roku przebywa jednak na zasłużonej emeryturze – jak poinformowała sekretarka agencji, która przyjęła namiary na autora tego tekstu. Obiecała przekazać je pani biegłej, ale ta nie oddzwoniła.
 Marek Książek

Zobacz również: