Zbyt dobre serce miał profesor kardiologii z P. w województwie lubuskim. Niebawem prokuratura postawi mu zarzut próby wyłudzenia odszkodowania, chociaż ten w kolizji drogowej naprawdę został poszkodowanym.
Ponad 50-letni kardiochirurg jechał drogą główną, jedną z najruchliwszych w miejscowości P. Siedząc za kierownicą rocznej mazdy zauważył, że inny uczestnik ruchu zmienia pas i nie widzi limuzyny lekarza. Wdepnął mocno pedał hamulca, jednak było już za późno. Dostawczy citroen berlingo uderzył w japoński wóz lekarza. Zrobił się problem.
– Zjechaliśmy na pobocze, aby ocenić straty. Nikt z nas nie ucierpiał, więc nie było potrzeby blokowania drogi – przyznaje doktor Ł.
W berlingo było widać tylko delikatne wgniecenia i rysy na nadkolu. Mazda miała obtarty i pęknięty zderzak, w którym uszkodzone zostały czujniki systemu wspomagającego parkowanie, pęknięty reflektor halogenu i wgniecione prawe nadkole.
– Nie ma po co wzywać policji, skoro sprawca się przyznał i zadeklarował napisać oświadczenie – tłumaczy lekarz.
Panowie zaczęli sporządzać dokument. Sprawca, pracujący jako dostawca w hurtowni, zaczął przekonywać lekarza, aby wpisać na oświadczeniu dane polisy jego prywatnego pojazdu.
Panie kochany. Mam dwójkę dzieci, żonę na utrzymaniu. Za kolizję wywalą mnie z roboty, a panu co za różnica, co wpiszemy. Tak czy tak auto zrobią, niech pan mnie zrozumie ­­- miał przekonywać sprawca wypadku.

20140826_114643

Lekarz, szanowany w swoim mieście, autorytet na międzynarodowych sympozjach, uległ. Był kardiochirurgiem i jak się okazało, miał za dobre serce. Szkoda została zgłoszona do jednego z największych towarzystw ubezpieczeniowych w Polsce.
Po dwóch dniach przyjechał rzeczoznawca, sfotografował pojazd, a e-mailem wysłał wycenę naprawy opiewającą na kwotę prawie 9 tysięcy złotych. Lekarz nie przyjął jej, lecz wybrał opcję naprawy serwisowej w ASO.
Odstawił samochód do warsztatu, wrócił do domu pojazdem zastępczym i otworzył list czekający na niego w skrzynce. Ubezpieczyciel sprawcy wykrył jego nieuczciwość. Dokonano oględzin pojazdu, z którego polisy próbowano naprawić mazdę lekarza.
Lekarz od razu wycofał chęć naprawy samochodu, jednak było już za późno. Ubezpieczalnia przesłane dokumenty i oświadczenia wysłała do prokuratury z wnioskiem o przesłuchanie doktora jako podejrzanego o wyłudzenie ubezpieczeniowe. Teraz, lekarzowi oprócz kary pieniężnej grozi pozbawienie wolności.
– Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane – komentuje prawnik z Legnicy, broniący lekarza.
W tym momencie wszystko wskazuje na to, że prokuratura postawi mu zarzut. Czy w sądzie uda mu się z niego wybronić?
– Wersja sprawcy i poszkodowanego, jest identyczna. Mówią tak, jak rzeczywiście było. Obawa przed utratą pracy jest wystarczającym argumentem, który  mógł pchnąć sprawcę do takiego czynu. Mamy nadzieję, że jeśli dojdzie do rozprawy, to sąd przychyli się do naszego wniosku o niewymierzanie kary – dodaje prawnik kardiochirurga.
Morał z tej historii jest krótki i powszechnie znany, jeśli oświadczasz nieprawdę – możesz być ukarany.
Adrian Grochowiak

Zobacz również: