Jeszcze tylko jedenaście miesięcy mają władze Sochaczewa na zmianę nazw ulic, których patronami są osoby, organizacje oraz wydarzenia, lub daty symbolizujące komunizm czy inny ustrój totalitarny. I choć w innych samorządach przygotowano już uchwały zmieniające nazwy ulic, to w Sochaczewie nikt o tym jeszcze nie pomyślał.

O definitywne pożegnanie się z komunistycznymi patronami sochaczewskich ulic na łamach Expressu Sochaczewskiego apelujemy od lat. Co prawda część ulic w Sochaczewie, które miały za patronów działaczy byłego reżimu totalitarnego, udało się już radnym zmienić, ale nie wszystkie.

Teraz ma to nastąpić bez oglądania się na to, czy władze miasta chcą, czy też nie pozbyć się z przestrzeni publicznej pozostałości byłego ustroju. Wszystko za sprawą ustawy dekomunizacyjnej, która zaczęła obowiązywać od września tego roku. Według jej zapisów samorządy mają czas do września 2017 roku na zmianę nazewnictwa ulic na swoim terenie. Zmiana ma dotyczyć nazw budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów i placów, które upamiętniają osoby, organizacje, wydarzenia lub daty symbolizujące komunizm lub inny ustrój totalitarny. Dodajmy, że w ustawie stwierdzono także, że za takie nazwy uważa się również te odwołujące się do: „osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989”.

I choć ustawa obowiązuje już ponad miesiąc, to pytani przez nas miejscy urzędnicy nie chcieli się wypowiadać na ten temat. Nie chcą także odpowiedzieć na pytanie, czy miejski samorząd ma już gotowe propozycje nowych patronów ulic, i czy uchwały dotyczące nowych nazw ulic zostaną wkrótce poddane społecznej konsultacji.

Bój o Krwawego Karola

Być może ta niechęć w wypowiadaniu się na ten temat, a tym samym uprzedzania zaplanowanych decyzji, bierze się z problemów, jakie miejski samorząd miał ze zmianą nazwy ulicy Karola Świerczewskiego  (obecnie Władysława Grabskiego). Otóż zmiana patrona nie spodobała się niektórym mieszkańcom ulicy. Na 16 właścicieli posesji położonych przy tej ulicy – aż 14 podpisało się za pozostawieniem dotychczasowej nazwy. Zarzucili oni radnym, że podejmując uchwałę, przekroczyli swoje uprawnienia. Poszło o to, że przed podjęciem uchwały w sprawie zmiany nazwy nie przeprowadzono konsultacji ze wszystkimi podmiotami gospodarczymi, mającymi siedzibę przy tej ulicy, oraz ze wszystkimi jej mieszkańcami. Ich zdaniem, podjęcie uchwały powodowało również konieczność poniesienia kosztów związanych m.in. ze zmianą dokumentów tożsamości, umów czy wpisów w księgach wieczystych.

Ta argumentacja nie wpłynęła jednak na decyzję rady, która odrzuciła żądania właścicieli. Ci natomiast, zaskarżyli uchwałę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, a następnie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. W końcu po kilku odwołaniach NSA stanął po stronie urzędu miejskiego, i w wydanym przez siebie wyroku stwierdził, że przyjęta przez radnych uchwała została podjęta zgodnie z prawem. A tym samym komunistyczny generał, który wsławił się m.in. jako dowódca batalionu Armii Czerwonej w walkach przeciw wojskom polskim w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku, może zostać zastąpiony jednym z najwybitniejszych premierów w historii Polski.

Urzędnicze lęki

 Jednak tej ostrożności urzędników – wynikającej jakoby z kilkuletniej walki z „Krwawym Karolem” – należy się dziwić. Może ona również świadczyć, że albo urzędnicy nie znają zapisów ustawy lub, co gorsza, nie chcą podejmować decyzji o zmianie ulic. A to ostatnie może wynikać z obaw przed reakcją mieszkańców tuż przed wyborami samorządowymi. Czyli inaczej mówiąc, przed strachem o zanik poparcia dla obecnych władz miasta utożsamianych z prawicą. Prawdopodobnie miejscy urzędnicy liczą na to, że decyzję za nich podejmie kto inny i to na niego będą mogli zwalić wszelkie pretensje mieszkańców. A taką możliwość dają miejskim urzędnikom oraz radnym uchwalone przez posłów przepisy. Stwierdzają one, że jeśli samorząd nie zmieni w wyznaczonym czasie dawniej nadanej nazwy, a teraz uznanej przez prawo za zakazaną, to zrobi to wojewoda, po konsultacjach z Instytutem Pamięci Narodowej. Na wydanie takiej decyzji będzie miał czas do końca 2017 roku.

Z przestrzeni publicznej Sochaczewa zniknie także pomnik „Bohaterów Chodakowa” postawiony przez władze komunistyczne dla upamiętnienia 8 mieszkańców Chodakowa – funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, którzy brali udział w próbie likwidacji oddziału WiN, dowodzonego przez ppor. Waleriana Nowackiego „Bartosza”.

To z kolei może pociągnąć za sobą, choć nie musi, nadawanie ulicom nazw nie mających nic wspólnego z Sochaczewem lub osobami oraz wydarzeniami z terenu naszego powiatu, które należałoby upamiętnić w formie nazwy ulicy, placu lub obiektu. Lęk urzędników przed protestami mieszkańców jest jednak nieuzasadniony. Otóż ustawa mówi wprost, że zmiana nazwy ulicy nie wpłynie na ważność dokumentów zawierających nazwę dotychczasową. Oznacza to, że np. dowód osobisty, mimo zmiany nazwy ulicy, przy której mieszka dana osoba legitymująca się nim, będzie ważny dotąd, dopóki nie upłynie jego termin ważności. Zdecydowano też, że pisma oraz postępowania sądowe i administracyjne w sprawach dotyczących zmiany nazwy, dokonanej na mocy ustawy, w księgach wieczystych, rejestrach, ewidencjach i dokumentach urzędowych będą wolne od opłat. Dlatego mieszkańcy mogą być spokojni, ponieważ w związku ze zmianą patrona ich ulicy nie poniosą żadnych kosztów.

Problemy dotkną jedynie przedsiębiorców, którzy będą musieli dokonać na własny koszt m.in. pieczątek czy druków firmowych.

Usuną symbole

O sprawę dekomunizacji w Sochaczewie zapytaliśmy Sylwestra Kaczmarka, przewodniczącego Rady Miejskiej w Sochaczewie. W rozmowie z nami wspomniał, że w jego pamięci wciąż żywe są obrazy ze szkoły podstawowej nr 2, gdzie była wręcz gloryfikowana postać jej patrona – generała Karola Świerczewskiego.

Wmawiano nam, że generał Walter był wielkim Polakiem i patriotą bez skazy, co to się kulom nie kłaniał. W honorowym miejscu stało jego popiersie, a otoczenie przypominało mauzoleum. Dziś ocena historii jest dla takich patronów i bohaterów druzgocąca. Dlatego muszę przyznać, że z radością przyjąłem fakt uchwalenia przez Sejm RP ustawy z dnia 1 kwietnia 2016 roku „o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej”. To jest akt prawny bardzo pomocny dla samorządów gminnych i miejskich. Daje narzędzia do sprawnego i w miarę bezbolesnego usunięcia niechcianych i negatywnie ocenionych przez historię postaci lub wydarzeń. Nasuwa się pytanie, dlaczego tak późno? – powiedział nam przewodniczący Rady Miejskiej. Jak dodał, w naszym mieście sukcesywnie rozprawiano się z tym zagadnieniem.

My i nasi poprzednicy w Radzie Miasta, usunęliśmy już z przestrzeni publicznej większość symboli totalitaryzmu komunistycznego. Przypomnę ulice: Dzierżyńskiego, Rewolucji Październikowej, Świerczewskiego, Plac Armii Ludowej itd. Do dziś pozostało już niewiele „pamiątek” po PRL, są to ulice: Hanki Sawickiej, Szymona Pietrzaka i Aleksandra Zawadzkiego. Jako że ustawa daje samorządom czas na podjęcie stosowanych uchwał do września 2017, jeszcze nie zdecydowałem z panem  burmistrzem o rozpoczęciu stosownych procedur. Nie widzę też potrzeby szczególnego pośpiechu. Dobrym pomysłem byłaby na początek szeroka akcja informacyjna, dotycząca trybu i zasad podejmowanych zmian. Bardzo bym chciał, by mieszkańcy byli świadomi, że nie poniosą żadnych kosztów związanych z wymianą dokumentów – o ile zadeklarują taką wolę. Że wszystkie dokumenty zachowują ważność do daty terminu ważności tychże. Jestem świadom, że temat ten budzi żywe emocje. Tak było w przypadku ulicy Świerczewskiego. Z drugiej jednak strony pamiętam absolutne zrozumienie i życzliwość mieszkańców, przy zmianie nazwy placu Armii Ludowej na Plac Obrońców Sochaczewa. Dlatego ze spokojnym optymizmem oczekuję na przyjęcie stosownych uchwał, co nastąpi w roku 2017 – powiedział nam Sylwester Kaczmarek.

Jerzy Szostak

Fot.: Janusz Szostak

 

Zobacz również: