Dzisiaj zapewne miałaby własną kochającą rodzinę, męża, dzieci. W jednej chwili jej linia życia została brutalnie przerwana. Wszystko przez jeden telefon, jaki odebrała od koleżanki. Znajoma wyciągnęła ją w ten sposób z mieszkania na krótkie spotkanie.
Iwona Cygan (+17 l.) ze Szczucina (woj. małopolska) już nigdy nie wróciła do domu. W bestialski sposób została zamordowana. Jeden z mieszkańców opowiadał, że zna mordercę. Nie zdążył tego zdradzić, gdyż martwego wyłowiono go z Wisły.
Zbrodnia nocy letniej
Był 13 sierpnia, 1998 rok. Ciepły, niedzielny wieczór. Iwona, drobna uczennica II klasy liceum, spędza czas w rodzinnym domu. Nawet jej na myśl nie przychodzi, aby miała tego wieczora gdzieś wychodzić. Nagle słyszy dźwięk telefonu.
– Spotkałybyśmy się na chwilę – słyszy w słuchawce głos koleżanki.
Iwona nie ma na to ochoty. Długo się wzbrania. W końcu jednak ulega namowom.
– Szybko wrócę – zapowiada na odchodnym rodzicom.
Od tego momentu nikt nie wie, co działo się dalej. Pewne jest, że licealistka nie wróciła na noc do domu.
– Gdzie jest Iwonka? – to pytanie nęka coraz bardziej wystraszoną rodzinę. – Może stało się coś złego? – zadręczają się najbliżsi.
Telefon do koleżanki, która wyciągnęła ich córkę na nieoczekiwane spotkanie, nic nie daje.
– Rozstałyśmy się na rynku, Iwona poszła do domu, nie wiem, co mogło się stać – zapewnia dziewczyna.
Odległość do domu to raptem 8 minut spacerkiem. Rodzina powiadamia policję, sama rusza na poszukiwania. Po Iwonie nie ma nigdzie śladu. Nagle przychodzi najgorsza z możliwych informacji – przypadkowy przechodzień w rejonie wałów wiślanych znajduje Iwonę. Dziewczyna jest zamordowana. Ma związane ręce, na szyi zaciśniętą pętlę z drutu. Ślady na ciele wskazują, że wcześniej była maltretowana. Ktoś się nad nią pastwił, bawił widokiem, jak umierała w niewyobrażalnych cierpieniach.
 Z początku rozwikłanie tej sprawy wydawało się proste. Przesłuchanie koleżanki, która telefonowała 13 sierpnia do Iwony, ma być kluczem do tej sprawy.
– Widziałyśmy się przez około godzinę. Później w rejonie kościoła na rynku się rozstałyśmy – powtarza  policjantom. Nie wnosi to niczego nowego do śledztwa.
Gdy w pogrzebie za trumną licealistki idzie około dwóch tysięcy osób, miejscowa policja miota się bezsilnie.
– Funkcjonariusze byli niedyskretni – opowiadał jeden z mieszkańców – Gdy mieli kogoś przesłuchać, to on o tym dowiadywał się znacznie wcześniej. Tylko, kto miał w tym interes, aby uprzedzać o planowanych przesłuchaniach?
Rodzina zamordowanej  nie czeka bezczynnie. Widząc mizerne postępy śledztwa, zwraca się do trzech jasnowidzów.
– Przy śmierci Iwony była dziewczyna i trzej chłopcy – zgodnie dzielą się swoją wizją.
Nie są jednak w stanie podać czegokolwiek bliżej, jakichś znaków szczególnych, ewentualnych morderców. Po prostu nic więcej.
Nic też nie wnoszą przesłuchania, choć trudno uwierzyć, że w tak małym miasteczku – gdzie wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą – nikt niczego nie wie.
Tajemnicę zabrał do grobu
Nieoczekiwanie pojawia się świadek, Tadeusz Drab (+31 l.), kawaler mieszkający z ojcem.  14 stycznia 1989 roku w jednym z barów ogląda program „997”. Przedstawiana jest historia zabójstwa Iwony. A także apel o pomoc w ustaleniu morderców. Już wtedy, za pomoc w ujęciu sprawców mordu wyznaczono 20 tysięcy złotych nagrody. Drab najwyraźniej miał ochotę na te pieniądze.
– Wiem, kto zabił tę dziewczynę i to ja zgarnę nagrodę –  oznajmia na głos.
W odpowiedzi słyszy śmiech podchmielonych klientów baru. Rozzłoszczony takim potraktowaniem, uderza pięścią w stół i opuszcza lokal.
Następnego dnia przychodzi do innego baru o nazwie „Trabant”. Siedzi tu jakiś czas, później kupuje butelkę wódki i wychodzi.
2
Mordercy Iwony Cygan i Tadeusza Draba do dziś nie są znani
– Z jakimiś młodymi ludźmi wsiadł do czerwonego „malucha” i odjechał – przypomina sobie jeden ze świadków.
Od tej pory Draba nikt już nigdzie nie spotykał. Przepadł, jak kamień w wodzie. Dosłownie. W maju 1999 roku wędkarz dostrzega w zaroślach przy brzegu Wisły „coś”. To były zwłoki Tadeusza Draba.
– Utonął – takie są wyniki sekcji zwłok.
– Popił, później wpadł do rzeki i po wszystkim – komentują mieszkańcy Szczucina.
To najwygodniejsza wersja dla wielu. Nikt nie mówi o tym, że Drab mógł zostać wrzucony do rzeki. To doskonały sposób, by na zawsze zamknąć mu usta.
– To nie żaden wypadek ani jakieś samobójstwo – zapewniał Jan Drab (+76 l.), ojciec Tadeusza. – On miał plany, chciał się żenić. Poza tym od dziecka świetnie pływał. Nigdy nie uwierzę w wypadek czy jakieś samobójstwo.
Tą coraz bardziej tajemniczą sprawą zajmują się policjanci z krakowskiego Archiwum X. Nie ukrywają, że wiążą zabójstwo licealistki ze śmiercią Draba. Ekshumacja zwłok tego ostatniego nie przyniosła najmniejszych dowodów na to, że został zabity. Każdy jednak wie, że wepchnięcie kogoś – najprawdopodobniej pijanego –  w styczniu do lodowatej wody, może mieć tragiczne skutki. Mimo najlepszych umiejętności pływackich. Jedno jest pewne, Drab tajemnicę zabrał do grobu.
Zmowa milczenia
Archiwum X nie poddaje się. Policja ustala, że uczestnicząca w morderstwie kobieta miała na sobie sweter w kolorze purpury biskupiej. Później już idzie, jak po grudzie. Przesłuchanie niektórych osób jest niemożliwe, jak choćby pewnego mężczyzny, który wyjechał do Stanów Zjednoczonych. A był w kręgu zainteresowania śledczych. Przepytywanie mieszkańców Szczucina też niewiele daje. Tutaj czuć na odległość zmowę milczenia. Przekonuję się o tym, gdy rozmawiam z osobami, które być może coś mają do powiedzenia w sprawie zabójstwa Iwony.
– Nie mamy pojęcia o niczym, nie wiemy, kto zabił – zapewnia jeden z gospodarzy.
Później, gdy jadę przez miasteczko, we wstecznym lusterku dostrzegam śledzącego mnie na skuterze syna mojego rozmówcy. Wiadomo, lepiej się upewnić, czy wścibski dziennikarz opuszcza ich miejscowość.
– Mimo wznawianego śledztwa i umorzeń tej sprawy, nie odpuszczamy – zapewnia oficer z Archiwum X. – Rozwiązaliśmy już wiele bardzo trudnych historii sprzed lat. Tak też będzie i tym razem. To tylko kwestia czasu – mówi z przekonaniem.
Czesławie Cygan, matce Iwony, z upływem czasu coraz trudniej było w to uwierzyć: – Każdy mijany na ulicy człowiek jest dla mnie potencjalnym zabójcą Iwonki. Będę tak reagować do czasu, gdy ten rzeczywisty morderca nie zostanie naprawdę złapany – powtarzała, ciągle przeżywając tragiczną śmierć jednej z trzech córek. Umarła nie doczekawszy wyjaśnienia śmierci swojej córki.
Mirosław Koźmin
Jak już informowaliśmy Małopolski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie wraz z policjantami Archiwum X z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie kontynuuje śledztwo w sprawie zabójstwa Iwony Cygan. Pomimo upływu kilkunastu lat prokuratorzy i funkcjonariusze Policji są bardzo blisko wskazania i zatrzymania sprawcy zabójstwa.

 

logo-reporter

Zobacz również: