Wystarczyła jedna decyzja Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, aby na właścicieli gruntów wydzielonych w wyniku reformy rolnej z lat czterdziestych ubiegłego wieku padł blady strach. Okazało się, że w wyniku nadinterpretacji przez władze komunistyczne przepisów reformy, właściciele rozparcelowanych majątków mogą ubiegać się o ich zwrot. W przypadku powiatu sochaczewskiego jest to kilka tysięcy hektarów, które podlegałyby zwrotowi.
W ubiegłym tygodniu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał wyrok, w którym unieważnił nacjonalizację w wyniku reformy rolnej z lat czterdziestych ubiegłego wieku majątku rodziny Grocholskich. To właśnie na należących do nich gruntach powstała część podwarszawskich Michałowic.

Sąd w swoim wyroku stwierdził, że przejęcie gruntów przez państwo zostało wykonane z naruszeniem prawa, ponieważ reforma rolna nie obejmowała parcelacji nieużytków, a takimi były tereny należące do Grochowskich.

Wyrok WSA powoduje, że spadkobiercy byłych właścicieli gruntów mogą odzyskać trzy czwarte miejscowości. Ale na tym nie koniec. Decyzja WSA – jeżeli zostanie podtrzymana przez Naczelny Sąd Administracyjny – otwiera również furtkę dla innych osób, w tym byłych właścicieli ziemskich z terenu powiatu sochaczewskiego, do zwrotu majątków lub wypłaty odszkodowań.

Majątki do zwrotu

Całe zamieszanie ze zwrotem zagarniętych przez komunistów majątków zaczęło się 6 września 1944 roku, od dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, na mocy którego przeprowadzano reformę rolną. Dotyczyła ona wywłaszczenia i parcelacji majątków ziemskich o obszarze ponad 50 ha, a na terenach zachodniej Polski powyżej 100 ha. W ciągu czterech lat przejęto 9707 majątków ziemskich o obszarze prawie 4 milionów hektarów.

Dodajmy, że wszystkie próby uchronienia majątków ziemskich przed parcelacją i zabiegi o utrzymanie resztówek (50 ha) spotykały się z ostrą reakcją.

W wyniku reformy utraciliśmy większość naszego majątku. Pozostawiono na jedynie 50 hektarów oraz dwór z zabudowaniami. Ale i to straciliśmy kilka lat później, kiedy to ówczesne władze wprowadziły nowe prawo na podstawie którego zabrano nam i to. Z dnia na dzień staliśmy się bezdomni. Na całe szczęście przygarnęły nas siostry z Szymanowa, gdzie w tamtejszym klasztorze znaleźliśmy tymczasowy dach nad głową – powiedziała nam kilka la temu Maria Teofila z Kumanowskich Zdrojewska, wnuczka księcia Pawła Woronieckiego, przedwojennego właściciela majątku w Bielicach.

Owym prawem, o którym wspomina wnuczka księcia, było zarządzenie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych z 22 września 1947 roku, zabraniające przekazywania resztówek byłym właścicielom, nawet w charakterze rekompensaty za nieprawnie rozparcelowane majątki. I właśnie – według wyroku WSA – to rozporządzenie było niezgodne z ówczesnym prawem, co z kolei otwiera furtkę do ubiegania się o zwrot zagarniętego mienia.

Pół gminy do oddania

Czy spadkobiercy Woroneckich będą ubiegać się o zwrot majątku, tego podczas tamtej rozmowy księżna nie chciała powiedzieć. Jednak, gdyby tak się stało, to wróciłyby do nich całe Bielice oraz część jednostki wojskowej. Niewykluczone, że o zwrot majątku – na podstawie wyroku WSA w sprawie Michałowic – wystąpią spadkobiercy byłych właścicieli majątku w Skotnikach, którzy – jak wynika z naszych informacji – o jego odzyskanie walczą od kilku lat.

Trudno jest mi komentować wyrok w sprawie Michałowic i jego dalsze konsekwencje. Mogę jedynie powiedzieć, że do tej pory nikt ze spadkobierców byłych właścicieli ziemskich nie zgłaszał się do nas z podobnymi roszczeniami. Jestem jednak przekonany, że wszelkie prawa własności nabyte w wyniku reformy rolnej, jak i późniejsze nabycia gruntów są uregulowane – powiedział nam Mirosław Orliński, wójt gminy Sochaczew. Dodajmy, że na terenie gminy Sochaczew w wyniku wprowadzenia w życie rozporządzenia z 1947 roku majątki ziemskie utraciło kilkanaście rodzin, które obecnie mogą ubiegać się o ich zwrot.

Problem może mieć także gmina Teresin. Ponieważ, podobnie jak w Michałowicach, część miejscowości Teresin położona jest na gruntach, które należały do rodziny Druckich-Lubeckich i nie podlegały częściowo parcelacji. Ale podobnie jak władze gminy Sochaczew, tak i władze Teresina podchodzą do sprawy z dystansem. – Nic nam nie wiadomo, aby ktokolwiek występował z jakimikolwiek roszczeniami, a tym bardziej żądał zwrotu nieruchomości. Dlatego do całej sprawy podchodzimy spokojnie – poinformował nas Marek Jaworski, zastępca wójta gminy Teresin.

Dar dla mieszkańców

O ile władze gmin z terenu powiatu sochaczewskiego w każdej chwili mogą się spodziewać pism od spadkobierców byłych właścicieli ziemskich, to inaczej ma się sytuacja w Sochaczewie. Tu władze i mieszkańcy miasta mogą spać spokojnie.

Problem, o który państwo pytacie, nie dotyczy miejskiego samorządu. A to dlatego, że wszelkie sprawy jakichkolwiek roszczeń pomiędzy spadkobiercami rodziny Garbolewskich a Urzędem Miejskim zostały już dawno uregulowane. Co więcej, nikt ze spadkobierców nie zamierzał i nie zamierza o nie występować – poinformował nas Tomasz Ćwiek, naczelnik Wydziału Mienia i Nadzoru Właścicielskiego Urzędu Miejskiego w Sochaczewie. I jak dodaje, postawa potomków Ignacego Garbolewskiego może być przykładem dla innych. Otóż wielokrotnie podkreślali, że ich majątek – zagrabiony przez komunistów a następnie skomunalizowany – stanowi własność miejskiego samorządu i ma służyć zaspokojeniu potrzeb mieszkańców Sochaczewa. Dotyczy to chociażby m.in. dworu, w którym znajduje się Szkoła Muzyczna i okalającego ją parku oraz terenów sportowych przy ulicy Warszawskiej.

Postawie rodziny Garbolewskich nie ma się co dziwić, jeżeli przypomnimy, że Ignacy Garbolewski w momencie odzyskania przez Polskę niepodległości przekazał znaczną część swoich gruntów na potrzeby tworzącego się polskiego samorządu w Sochaczewie.

Jerzy Szostak

 

Zobacz również: