Integracja na rynku pracy stała się głównym zadaniem dla niemieckiego rządu. Jest jednak miasto, w którym uchodźcy zgodnie odmawiają pracy, ponieważ -jak twierdzą- są oni „gośćmi” Angeli Merkel, która zaprosiła ich do Niemiec w zeszłym roku, a goście nie muszą pracować.

Na mieszkających w Niemczech imigrantów skarży się burmistrz Waldenburga. –Pomyślałem o  stworzeniu miejsc pracy dla imigrantów, którzy mieszkają w ośrodkach azylowych. Pomogłoby im to w walce z nudą oraz zintegrowało z lokalną społecznością. Jednak ku zaskoczeniu Bernda Pohlersa chętnych rąk do pracy brak. Zaoferowano im minimalną stawkę, bo według unijnych przepisów ci, którzy starają się o azyl mogą pracować tylko na zasadach wolontariatu. Według relacji burmistrza, uchodźcom to nie wystarcza. Chcieliby pracować za co najmniej minimalną niemiecką stawkę godzinową.

Chociaż niektórzy eksperci byli początkowo optymistycznie nastawieni do napływu nowej siły roboczej, tak teraz większość ekonomistów doszło do wniosku, że imigranci, którzy przybyli są w przeważającej części niewykwalifikowani i słabo wykształceni. Brak im też podstawowej znajomości języka niemieckiego, co spycha ich na margines rynku pracy.

MB

 

 

Zobacz również: