Kilkanaście dni temu skończyła dopiero 19 lat, a już pobiegła na 100 metrów w półfinale igrzysk olimpijskich. Ewa Swoboda do finału (jeszcze) nie awansowała, ale uzyskany czas – 11,18 – jest tylko minimalnie gorszy od jej rekordu życiowego.

– Pobiegłam w półfinale igrzysk, to był cel. Zobaczyłam jak to jest i jestem szczęśliwa. Byłam skupiona, zmotywowana, wszystko poszło dobrze, tylko trochę boli mnie bark. Wczoraj po starcie w eliminacjach spięła mi się strasznie ręka. Myślałam, że do dzisiaj przejdzie, ale rano mnie to jeszcze bardziej bolało. I tak teraz… pobolewa. Muszę go wyleczyć do [czasu rozgrywania] sztafety, ale na szczęście podaję prawą ręką, bo biegnę na pierwszej zmianie, więc nie ma co się martwić. Siniaki groźnie wyglądają, ale to od bańki chińskiej, którą stawiał mi dziś fizjoterapeuta.

Czy mogę kiedyś biegać 10.8–10.9, bo tyle jest potrzebne, żeby tu awansować do finału? Potrenujemy – zobaczymy. Nie obiecuję, ale chyba każda sprinterka chce zejść na setkę poniżej jedenastu [sekund]. Ja jestem młoda, mam 19 lat, byłam w półfinale igrzysk olimpijskich – to jest naprawdę dużo. Nie pobiłam życiówki [11.12], ale pobiegłam 11.18. To jest chyba… na pewno mój drugi wynik w karierze, więc nie ma co się załamywać. Trzeba po prostu odpocząć i pracować.

Igrzyska mnie nie przytłoczyły. Może dlatego, że się tym bawię. Na razie to jest zabawa, jestem przecież jeszcze juniorką. Zbieram doświadczenie, nawiązuję kontakty ze starszymi zawodniczkami. Są bardzo miłe, dużo się od nich uczę, i mam nadzieję, że kiedyś będę biegać jak one. Z Dafne [Holenderka Schippers] życzyłyśmy sobie nawzajem powodzenia. O, właśnie, muszę jej powiedzieć, że ma to w finale wygrać!

Może tego i nie widać, bo chyba to tłoczę w sobie, ale jednak się stresuję. Cieszę się więc, że jest tutaj ze mną moja trenerka [Iwona Krupa]. Ona dodaje mi odwagi, motywuje. Powiedziała mi dzisiaj, że co miałem zrobić, to zrobiłam – w półfinale jestem, i teraz co będzie, to będzie. A tu był – jeszcze raz powtórzę – bardzo dobry wynik, świetny! Może i mogłam coś jeszcze z niego urwać, ale chyba jednak się za bardzo zestresowałam.

To był długi sezon, teraz odpoczywamy – wybieram się na wakacje do Stanów Zjednoczonych, a potem zaczynamy trenować na hali. A w lecie? Pożyjemy – zobaczymy, zależy jak będzie biegane na hali. Nie chcę na razie mówić, że pobiegnę poniżej siedmiu [sekund na 60 m], bo jak powiem, to będę musiała to zrobić… W przyszłym roku fajnie by było postartować na mityngach Diamentowej Ligi. Byłam na dwóch, było super! I dobre jedzenie tam przynajmniej mieli… Z moim angielskim już coraz lepiej, wczoraj udzieliłam nawet wywiadu w tym języku. Skończyłam szkołę, więc teraz będzie więcej czasu na naukę angielskiego, bo przedtem musiałam mieć głowę do innych przedmiotów, żeby zdać maturę.

Komu salatuję? Orzełkowi na koszulce, Polsce, i wszystkim ludziom, którzy mnie oglądają. Zresztą myślę o tym, czy nie pójść do wojska – wtedy mogłabym cały czas salutować… Ale jak byłam mała to się bałam, że mi tam głowę ogolą. Gadałam z wieloma osobami i wszyscy mówią, że jest bardzo super w wojsku, fajna atmosfera, ogólnie fajne warunki. Zobaczymy, może… Bo można trenować i ma się pensję, nie musiałabym iść do żadnej pracy. Najbardziej chciałabym do marynarki, ale mam chorobę morską, więc chyba lądowe wojska zostają… Łódź podwodna? Nie, to nie dla mnie.

Polski Komitet Olimpijski/TW

Zobacz również: