Tylko jednego dnia, w niedzielę 17 lipca, ofiarami rabunku padli dwaj księża proboszczowie w Kozłowie Szlacheckim i w Kampinosie. Czy kradzieży dokonali ci sami złodzieje? Tego nie wiadomo. Jednak schemat działania jest podobny – wykorzystanie nieobecności księdza na plebanii i jej splądrowanie.

W czasie, gdy sprawcy dostali się do plebanii parafii Św. Mikołaja w Kozłowie Szlacheckim, księdza proboszcza nie było, gdyż w tym czasie był w kościele. Sprawcy wybili szyby, żeby dostać się do środka. Zaczęli przeszukanie całości wnętrza. Jednak zostali wypłoszeni przez księdza, gdyż ksiądz nieoczekiwanie pojawił się na plebanii. Rabusie zdążyli tylko ukraść pieniądze.

O napadzie powiadomiono policjantów z Nowej Suchej i Sochaczewa. Na razie nie złapano sprawców rabunku. Dochodzenie i ustalanie ewentualnych złodziei trwa.
Złodzieja pogonił pies
Podobne wydarzenie miało miejsce w Kampinosie, w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. W niedzielę, 17 lipca, po południu ks. proboszcz Jan Sudoł wrócił na parafię. Postawił tacę z zebranymi datkami, kiedy odezwał się telefon. Musiał nagle wyjechać w sprawach prywatnych.
Zapewne złodziej obserwował to, że nikogo nie było na plebanii, i wiedział, że nikt w tym czasie go nie zaniepokoi. Plebania, choć przy głównej drodze na Warszawę, jest nieco na uboczu, dom zadrzewiony, naprzeciwko kościoła.
Sprawca skradł pieniądze z tacy, teczkę z ważnymi dokumentami i parę drobiazgów. Więcej nie dał rady, gdyż wypłoszył go pies księdza proboszcza, o którego obecności sprawca lub sprawcy kradzieży nie wiedzieli – mówi podinspektor Ewelina Gromek-Oćwieja, oficer prasowy Komendy Policji Powiatu Warszawskiego Zachodniego.
Nie wiadomo, o której dokładnie godzinie doszło do kradzieży. Gdy po kilku godzinach nieobecności ksiądz wrócił do domu, zastał splądrowane wnętrze i dostrzegł, że znikła zawartość tacy oraz teczka. Wtedy natychmiast wezwał policję.
Trwa teraz postępowanie. Policjanci zabezpieczyli ślady i wykonali czynności procesowe na miejscu zdarzenia. Budynek nie był niestety monitorowany. Gdyby był, to szybciej wpadlibyśmy na ślad złodzieja lub grupy złodziei – dodaje Ewelina Gromek-Oćwieja.
Ksiądz ostrzegał nas na mszy przed złodziejką, która nachodzi domy i wyłudza pieniądze od naiwnych, a jednocześnie wykorzystując nieuwagę głównie starszych osób, okrada je. Zalecał nam ostrożność, a teraz mówi, że sam padł ofiarą złodzieja. Na szczęście nie stracił wiele, gdyż resztę pieniędzy miał schowane i zabezpieczone. Na straży tychże stał jego duży i silny pies, który skutecznie pogonił rabusia – dodaje jedna z mieszkanek Kampinosu.

Letnie kradzieże

Zapewne nie jest to przypadek, że księża okradani są głównie latem, gdy jest mniejszy ruch miejscowych na wsiach, a kręci się więcej obcych. Trudniej złapać wtedy złodzieja. Tak było rok temu, kiedy na początku sierpnia okradziono plebanię w Pawłowicach. Tu również wykorzystano chwilową nieobecność księdza proboszcza, będącego w czasie włamania na mszy. Łupem złodzieja padły wtedy pieniądze i wartościowe przedmioty w sumie na 12 tysięcy złotych.

Zginęły obrazy namalowane przez zaprzyjaźnionego artystę, bardzo cenne dla mnie ze względów emocjonalnych. Zginął też pamiątkowy zegarek i aparat fotograficzny – wspomniał wtedy ks. proboszcz Jarosław Wojcieski z parafii Św. Bartłomieja Apostoła w Pawłowicach.

Złodziej, 35-letni Wojciech K., mieszkaniec powiatu sochaczewskiego został złapany trzy miesiące później. Przyznał się do włamania i kradzieży. Część rzeczy udało się odnaleźć.

Czy i tym razem sprawcy rabunku zostaną ujęci, nie wiadomo. Policja twierdzi, że to jest tylko kwestią czasu.

Bogumiła Nowak

 

Zobacz również: