Dwuletni chłopiec zaginął po tym, jak został wciągnięty do wody przez aligatora w Walt Disney World Resort w Orlando. Do tragedii doszło pomimo rozpaczliwych działań ojca, który próbował wyciągnąć dziecko z paszczy gada. Dramat rozegrał się we wtorek wieczorem, kiedy chłopczyk bawił się i brodził przy brzegu, w wodzie jeziora Seven Seas Lagoon. Malec przebywał tam pomimo tabliczek z informacją o zakazie kąpieli. Nagle został zaatakowany i odciągnięty przez aligatora w nieznanym kierunku.

Szeryfowie, biorący udział w akcji twierdzą, że nie ma szans na znalezienia chłopca żywego. Mimo to poszukiwania kontynuowane były w środę z samego rana. Jak podaje „Daily Mail”, około 50 funkcjonariuszy przeszukuje sztuczne jezioro łodzią lub helikopterem. Wspomagani są przez sonar, zespół nurków i traperów aligatora.

1

Aligatory to stosunkowo częsty widok w ośrodku, ale dla bezpieczeństwa gości są sukcesywnie usuwane. W środę rano poinformowano, że w zbiorniku schwytano i zabito cztery osobniki, ale żaden z nich nie był tym, który chwycił chłopca.

Podczas konferencji prasowej, Nick Wiley z Komisji Florida Fish and Wildlife powiedział, że organizacja ściśle współpracuje z Disneyem, aby usunąć wszystkie niepożądane aligatory. Wiley wyjaśnił również, że jest pewien, iż szczątki chłopca się znajdą, jednak może to zająć trochę czasu. Służby są zdeterminowane, mając na uwadze cierpienie rodziny dwulatka. Zapewniają, że robią wszystko, co możliwe, aby znaleźć dziecko.

3

Pięcioosobowa rodzina przyjechała na wakacje do Orlando z Nebraska w niedzielę. Rodzice i pozostała dwójka rodzeństwa również przebywali w czasie ataku na plaży.
Ojciec wszedł do wody i próbował ratować dziecko, ale w starciu z aligatorem nie miał szans.

Marta Bilska

fot. Daily Mail

Zobacz również: