z Mirosławem Markowskim, dyrektorem Kampinoskiego Parku Narodowego rozmawia Bogumiła Nowak

Objął Pan stanowisko dyrektora Kampinoskiego Parku Narodowego dwa lata temu. Czy przyjęcie tej funkcji po człowieku ogromnie zasłużonym, który ponad ćwierć wieku kierował tym Parkiem, było dla pana dużym wyzwaniem?

 A proszę sobie wyobrazić, że bardzo, bardzo dużym. Dla mnie to było wielkie wyzwanie, bo nie ukrywajmy, ale przejmowałem Kampinoski Park Narodowy po dyrektorze legendzie. Kierował on tym parkiem z tego, co dobrze pamiętam, od 1988 roku. Pan Jerzy Misiak dyrektorował w nim 26 lat. W związku z tym samo przejęcie obowiązków dyrektora w tym parku liczącym blisko 40 tysięcy hektarów wspaniałej przyrody tuż pod Warszawą, to było ogromne wyzwanie. A z drugiej strony właśnie ta świadomość, że przejmuje dzieło po człowieku, który tyle lat pełnił tę zaszczytną funkcję. Dla mnie jest to wielką odpowiedzialnością. Mam nadzieję, że co nieco udaje mi się stopniowo kontynuować tę dobrą pracę byłego dyrektora. A w miarę upływu lat zobaczymy, jak to się wszystko ułoży i będzie rozwijało.

Kampinoski Park Narodowy to taka oaza w środku industrialnej części Polski. Czy łatwo ją utrzymać? Co jest tutaj największym wyzwaniem właśnie przy prowadzeniu tego typu placówki?

To jest bardzo trudny obiekt, bo jest to przecież najwyższa forma ochrony przyrody, czyli park narodowy. Według ustawy o ochronie przyrody, to jest właśnie ta najwyższa forma ochrony przyrody z jednej strony, a z drugiej przyległość Warszawy, ale nie tylko, bo przecież to nie tylko sama stolica, ale cała aglomeracja miejska. Również istotne są tu rozrastające się miasta, miasteczka i wsie położone wokół Warszawy. Tutaj jest o wiele intensywniejszy rozwój i urbanizacja, niż w innych rejonach kraju. Przecież Warszawa, można to powiedzieć, jest nieograniczonym rynkiem pracy. Ściągają tutaj ludzie, budują się, szukają swojego miejsca do życia. A gdzie szukać tego pięknego miejsca, jak nie w sąsiedztwie parku narodowego, który jest tak pięknie położony i ma czyste powietrze. Park jest też gwarantem, że tutaj nie nastąpią jakieś duże i bardzo gwałtowne zmiany, szkodliwe dla środowiska i dla człowieka.
Choć park jest terenem, gdzie ingerencja człowieka jest zminimalizowana, to jednak są to działania, które wymagają racjonalnego uporządkowanie jak choćby z powodu rozwoju turystyki, czy działań związanych z propagowaniem krajoznawstwa. Czy jednak nie ma obaw, że zbyt duża ilość ludzi może wiązać się z nadmiarem gości i zaśmieceniem, niszczeniem parku?
 Te obawy są oczywiście. Zagrożenie ze strony człowieka jest zawsze, ale jak powiedziałem, to jest bardzo duży park. Drugi pod względem powierzchni w naszym kraju, i póki co tą swoją wewnętrzną kondycją i doskonałym stanem przyrody broni się przed ludźmi. A czy musi bronić się przed turystami? No, może częściowo. My porządkujemy cały czas otoczenie i oczywiście dbamy i sprzątamy szlaki turystyczne. Regulujemy też przepływ ludzi po parku poprzez wytyczanie tras pieszych, rowerowych, ścieżek edukacyjnych. Więc staramy się sterować i prowadzić lekki retusz na tym terenie, by ingerencja człowieka nie była taka bezpośrednia i gwałtowna. Ona oczywiście jakaś tam jest i nadal będzie. Każde wejście człowieka przecież powoduje jakieś tam zakłócenie w przyrodzie. Jednak bez przesady w tej kwestii. Parki narodowe są po to, by chronić przyrodę, ale też ideą ich istnienia jest to, aby były udostępniane dla człowieka, społeczeństwa, turystom i naukowcom, aby każdy z nas znalazł coś miłego w nich dla siebie. Oczywiście bez narażania na ubytek przyrody i bez jej dewastowania.
Jakie są plany i propozycje rozwijania tej działalności edukacyjnej, turystycznej, krajoznawczej oraz działań proekologicznych?
 Właśnie jesteśmy w odpowiednim, pięknym miejscu, by o tym mówić, w Granicy koło Kampinosu, gdzie w 2015 roku udało się zrealizować przepotężne, imponujące zadanie. Jestem z tego osiągnięcia bardzo dumny. To pierwsze takie wielkie zadanie, które zrealizowałem jako dyrektor. Oczywiście przy wsparciu swej oddanej w pracy załogi i dzięki środkom finansowym otrzymanym z różnych źródeł. Właśnie Granica jest tym przykładem, gdzie pięknie udało się odremontować skansen i ta inwestycja wygląda imponująco. Wykonaliśmy parking, polanę turystyczną, ścieżkę edukacyjną, na której części leży ten skansen. Ale oczywiście jest to dopiero pierwszy etap odbudowy, czy też remontu Granicy, gdyż przed nami jest wielkie wyzwanie, jakim jest w zasadzie stworzenie od podstaw nowego muzeum przyrodniczego w Granicy. Chcemy je zupełnie przebudować, aby sprostało wyzwaniom XXI wieku, aby to był rzeczywiście obiekt na miarę współczesności.
W ostatnich latach pojawiają się niekiedy niekorzystne tendencje, które mogą utrudnić prowadzenie parku. Ostatnio trafiają się idee większego ingerowania w strukturę parków, jak choćby pozyskiwanie drewna poprzez wycinkę drzew, czy zdecydowane ograniczenie populacji niektórych zwierząt. Co Pan o tym sądzi jako przyrodnik i szef Kampinoskiego Parku Narodowego?
 Uważam, że park narodowy to nie wyspa, w dodatku jeszcze ten położony pod Warszawą. Pewne zabiegi tzw. ochrony czynnej trzeba prowadzić, również w obszarze parków narodowych. Ale my je prowadziliśmy ileś lat temu, prowadzimy aktualnie i myślę, że ta przyroda będzie również wymagała w przyszłości pewnej ingerencji człowieka oraz korekty. Oczywiście bardzo delikatnej. Za tym działaniami stoją naukowcy. Prowadzony jest też stały monitoring, aby te działania, które musimy zrobić dla przyrody były jak najkorzystniejsze dla niej i jednocześnie nie wywoływały jakiś negatywnych skutków. Chociażby w tym naszym parku narodowym nam się zarzuca, że tniemy drewno i je pozyskujemy. Jednak chcę to bardzo jasno podkreślić, że to nie jest pozyskiwanie drewna, w celu poszukiwania środków finansowych. To nie o to chodzi, gdyż budżet państwa finansuje wszystkie parki narodowe. Jeśli zatem jakiś przychód z tego drewna powstanie, to jest on z korzyścią dla parku wykorzystywany chociażby na budowę infrastruktury turystycznej. Ten park nie jest zagrożony wycinką. Powstał w 1959 roku i było w nim mnóstwo zalesień powojennych oraz pochodzących z okresu prowadzonych wykupów przez park narodowy od 1975 roku. Tu są tysiące hektarów drzewostanów monokulturowych, sosnowych, jednowiekowych i stosunkowo jeszcze ciągle młodych. One wymagają delikatnej, bardzo delikatnej ingerencji człowieka, byśmy tak ukształtowali te drzewostany, by były one jak najbardziej zdrowe, optymalne w całym tym układzie i wyróżniały się dobrym składem gatunkowym. Jednocześnie, by były odporne na owady i byśmy nie mieli problemów z ich gradacjami. Czy też szerzej mówiąc park był odporny również na różnego rodzaju zjawiska pożarowe. Jeśli drzewa będą stały tam zbyt mocno zagęszczone na tysiącach hektarów, to istnieje większe zagrożenie, że ogień strawi większą część lasu. Trzeba te drzewa pielęgnować, ale nie po to, by szukać zysków w parku narodowym, a po to, by ta przyroda jeszcze lepiej się miała.
Praca i kierowanie parkiem zajmuje zapewne Panu wiele czasu. Czy w tej sytuacji nie cierpi na tym rodzina? Czy ma Pan czas na swoje prywatne życie?
 Oczywiście, praca na stanowisku dyrektora, to jest zupełnie inna praca niż każda inna, którą do tej pory wykonywałem. Rzeczywiście, życia prywatnego już nie mam. To jest praca od rana do późnego popołudnia. Do tego soboty i niedziele. Są to oczywiście w weekendy bardzo przyjemnościowe niekiedy zadania dla dyrektora, ale też obowiązek służbowy częstego reprezentowania mojej instytucji na różnych spotkaniach oficjalnych. Rodzina się nie buntuje, ponieważ jestem jeszcze w optymalnym wieku – dzieci dorosły i wyszły już z domu. Wnuczek pierwszy jest, ale jeszcze za malutki. Za kilka lat dopiero będzie wymagał opieki dziadków, i jak najbardziej wtedy trzeba będzie więcej prywatnego czasu wygospodarować.
Większość czasu w swej pracy spędza Pan w przyrodzie, w bliskości z naturą. Jak więc Pan wypoczywa? Gdzie spędza urlopy, czy również blisko natury?
Oczywiście, że wypoczywam w naturze. W ogóle jestem miłośnikiem spokojnej natury, spokojnego wypoczynku, gdzie jest mało ludzi. Dlatego też często lubię wyjechać na urlop już po wakacjach lub przed nimi, kiedy nie ma tłumów. Lubię też sobie pobiegać, gdyż jestem amatorem biegaczem. Wtedy bardzo lubię takie obszary jak ma nasza Puszcza Kampinoska. To wspomniane bieganie zaczęło się od tego, że jak rozpocząłem pracę w Puszczy Kampinoskiej, to sobie powiedziałem, że jak to mieszkać, żyć i pracować w takim parku i nie skorzystać? Chociażby zrobić coś dla siebie poprzez właśnie takie treningi biegowe.
Więc jak można rozumieć ten zawód, to nie tylko Pana świadomy wybór, ale też wielka życiowa pasja i upodobanie do przyrody.

 Oj, tak. To już od szkoły podstawowej, od wczesnych klas podstawówki biegałem gdzieś po lasach, za jakimiś żuczkami, owadami, określałem je, zbierałem też różne gatunki liści i je klasyfikowałem. Uwielbiałem to. Później było technikum leśne, studia leśne, i tak się to wszystko potoczyło i trwa do tej pory. Jestem pasjonatem mojego zawodu i z pewnością bym innego w życiu nie chciał wykonywać. Nie żałuje niczego w tym zakresie i nic bym nie zmienił. Nawet gdybym mógł.

 Jak widzi Pan wymianę doświadczeń z innymi parkami narodowymi, bo na pewno macie jakieś kontakty i czy ta współpraca się sprawdza?

Ta współpraca dobrze się rozwija, choć oczywiście jest ona bardzo trudna. To, dlatego, że tych parków narodowych w Polsce jest 23 i są one jednak nieco rozproszone. Polska nie jest takim małym krajem. Na pewno współpraca jest inna niż gdyby to było takie bezpośrednie sąsiedztwo. Spotykamy się jednak na różnego rodzaju warsztatach i konferencjach. Ta współpraca rzeczywiście jest nam bardzo potrzebna, szczególnie w zakresie wymiany doświadczeń z zakresu turystyki, edukacji i spraw naukowych. Czy choćby, jak ostatnio  wolontariatu, który zaczyna się tworzyć w parkach. W Tatrzańskim Parku Narodowym jest on już od bardzo wielu lat i dobrze się rozwija. My dopiero od kilku lat na poważnie zajęliśmy się wolontariatem, ale też już bardzo ładnie nam to wychodzi.

Czego zatem można Panu życzyć na najbliższe lata? Co chciałby Pan osiągnąć na swoim stanowisku?

Owszem najlepiej zdrowia i cierpliwości, bo to zawsze się przyda. Przede wszystkim jednak jak najwięcej spokoju i stabilizacji wokół parku. I oczywiście przyjaciół takich jak chociażby Towarzystwo Kampinoskie, które z takim oddaniem dba o nasz park i jego okolice. Jeżeli otaczają nas przyjaźni ludzie i grono oddanych przyjaciół, a mam wielu sojuszników wśród samorządów lokalnych, jeśli mamy wsparcie, a nasze władze patrzą przychylnie na nasze działania – to wtedy na pewno będzie wszystko dobrze i przyroda kampinoskiego parku będzie się miała coraz lepiej.

 Tego Panu na koniec, dziękując za rozmowę życzę.

 

Zobacz również: