Stacja Szymanów (obecnie Niepokalanów) lata 30. XX wieku archiwum w Niepokalanów
Co stoi na stacji? Przypominając sobie z lat dziecinnych, wiersz Juliana Tuwima, wielu odpowie – lokomotywa. Na tej stacji również stały lokomotywy, ciężkie, ogromne i pot z nich spływał – „tłusta oliwa”, jak pisał poeta. Al  e jest coś, co – wbrew ludzkim zamiarom jej unicestwienia – wciąż stoi. To figura Matki Bożej Niepokalanej, znajdująca się, przy peronie pierwszym, stacji kolejowej Teresin Niepokalanów.
W tym roku mija osiemdziesiąta rocznica, od czasu gdy figura została ustawiona na stacji, wówczas noszącej nazwę Szymanów. Jest ona pierwszą, a może i jedyną do tej pory figurą Matki Bożej postawioną na stacji kolejowej w Polsce.
Z figurą tą związane są niezwykłe, a wręcz można powiedzieć cudowne zdarzenia. Figurę Matki Bożej Niepokalanej ufundowało w 1936 roku Wydawnictwo Milicji Niepokalanej, działające w pobliskim klasztorze braci franciszkanów. Założone ono zostało przez ojca Maksymiliana Marię Kolbego.
Symbol Niepokalanowa
Postument wykonany z elementów betonowych, jest w niespotykanej formie. Zamysłem projektanta było przedstawienie go, w stylizowanym kształcie orła, godła państwa polskiego. Na końcach postumentu znajdują się, dwie betonowe kule z umocowanymi na nich metalowymi krzyżami, orzeł w tym miejscu ma gwiazdy.
W miejscu głowy orła, ustawiona została figura Matki Bożej Niepokalanej, a nad jej głową jest nimb z dwunastu gwiazd. Tu orzeł ma koron. Tak symbolicznie przedstawiona została Matka Boża Królowa Polski.
Król Jan Kazimierz w czasie potopu szwedzkiego w 1655 roku, złożył w katedrze we Lwowie śluby, podczas których oddał nękany wojną kraj pod opiekę Maryi, uznając Ją za Panią i Królową narodu. 5 maja 1904 roku papież Pius X, specjalnym dekretem oddał Polskę pod szczególna opiekę Matce Bożej. Budując kapliczkę w takiej formie, bracia franciszkanie, symbolicznie oddali teresińską ziemię Matce Bożej Niepokalanej.
Budowniczymi kapliczki byli Julian Gajewski z synem Mieczysławem, znani ówcześnie kamieniarze z Sochaczewa, którzy wykonywali też wiele innych prac dla klasztoru. Figura Maryi – o wysokości 170 centymetrów – wykonana jest z metalu, prawdopodobnie ze znalu. Znal, to stop aluminium z cynkiem lub aluminium z miedzią. Odlana została w zakładzie Z. Krynickiego, znajdującym się na ulicy Podwale 34 w Warszawie.
W niedzielę 13 września 1936 roku odbyła się uroczystość poświęcenia figury Matki Bożej Niepokalanej. Dokonał tego proboszcz z Szymanowa, ksiądz Wincenty Siedlecki. Dlaczego proboszcz z Szymanowa? A to dlatego. że parafii Niepokalanów jeszcze wtedy nie było. Utworzył ją dopiero ks. prymas kardynał Stefan Wyszyński dekretem z 26 czerwca 1950 roku. Stacja znajdowała się na terenie parafii Szymanów. Zaś po drugiej, północnej stronie torów była Paprotnia oraz klasztor Niepokalanów, które należały do parafii Pawłowice. Tory stanowiły granicę obu parafii.
Po ceremonii poświęcenia, ksiądz proboszcz wygłosił do przybyłych, dłuższą mowę o Niepokalanej. Następnie orkiestra z klasztoru, odegrała zwrotkę hymnu milicyjnego. Po odśpiewaniu „Matko Niebieskiego Pana”, głos zabrał gwardian Niepokalanowa, ojciec Maksymilian Maria Kolbe, który w serdecznych słowach, podziękował licznie zebranym, za pobożny udział w tej uroczystości.
Cudownie ocalona
 Wieczorem figura była oświetlona przez reflektor, zamocowany na słupie, znajdującym się po przeciwnej stronie, za torami, na terenie klasztoru. Przejeżdżający pociągiem podróżni, poznawali, że właśnie tu jest Niepokalanów. Stacja w tamtym czasie nie była zelektryfikowana. Pomieszczenia służbowe, jak też poczekalnię, oświetlały lampy naftowe. Klasztor posiadał prąd z własnych agregatorów, które zasilały przede wszystkim, maszyny drukarskie wydawnictwa, a następnie inne obiekty klasztorne.
Przyjeżdżający do Niepokalanowa pielgrzymi, już na stacji kolejowej spotykali się z Matką Bożą. Zatrzymywali się przed figurą, modlili się, składali kwiaty. Również okoliczni mieszkańcy wyruszający w podróż, modlili się przed figurą, prosząc o szczęśliwy jej przebieg, oraz szczęśliwy powrót.
Nastała druga wojna światowa, okrutne czasy okupacji niemieckiej. Figura niewzruszenie stała na swoim miejscu, nadal wysłuchując modlitw podróżnych, zmagających się z terrorem okupanta.
W połowie stycznia 1945 roku pod naporem wojsk radzieckich, Niemcy w popłochu i panice wycofywali się na zachód. Starając się opóźnić natarcie, niszczyli między innymi, infrastrukturę kolejową. Rankiem 17 stycznia 1945 roku wysadzili budynek stacji kolejowej Szymanów. Gdy po jakimś czasie na stację przybyli okoliczni mieszkańcy, zobaczyli rzecz niezwykłą. Prawie nie było zwału gruzu ze zburzonej stacji, gdyż siłą wybuchu został rozrzucony po pobliskim terenie. Bryły grubego muru, stalowe belki znajdowały się nawet na przejeździe kolejowym, oddalonym o kilkaset metrów. Jedynie figura – oddalona od budynku około 20 metrów – stała nienaruszona, tylko wokół niej leżały kawałki cegieł. Przybyli uznali, że to cud. Klękali i żarliwie modlili się przed ocalałą Matką Bożą.
To był kolejny cud
Gdy w 1959 roku zelektryfikowano odcinek z Błonia do Sochaczewa, z czasem postanowiono uruchomić elektryczne składy do przewozu pasażerów. Wiązało się to z pewną modernizacją tej linii. Między innymi musiano podwyższyć perony, a ponadto na stacji Szymanów, zaplanowano wybudować przejście podziemne na środkowy peron. Projektanci usytuowali to przejście w miejscu, gdzie stoi figura. Dlatego też zdecydowano usunąć ją ze stacji.
Władze kolejowe zażądały od ówczesnego proboszcza parafii Niepokalanów, ojca Pawła Domańskiego, aby ten figurę zabrał. Proboszcz w zdecydowany sposób odmówił. Pomimo tego, kolej postanowiła swój plan zrealizować. Obok obecnego kiosku z prasą wybudowali betonowy cokół, na który miano figurę przenieść. Gdy już było wszystko gotowe i czekano tylko na ekipę z dźwigiem, nastąpiły nieoczekiwane zdarzenia.
Noc z niedzieli na poniedziałek 31 lipca 1967 roku była bardzo gorąca i duszna. Wielu spało przy otwartych szeroko oknach. O godzinie 3.17 mieszkających niedaleko stacji obudził huk, odgłos gniecionego żelastwa i trzask łamanego drewna. Zaniepokojeni tym, wyszli z domów zobaczyć co się stało. Ujrzeli na stacji wysoko spiętrzone, pogięte i połamane wagony towarowe a na peronie w poprzek leżał elektrowóz. Zastanawiali się jak do tego doszło.
Otóż z kierunku Sochaczewa jechał pociąg towarowy, w którym z jednym z wagonów, zauważono palące się osie. Pociąg zatrzymano na stacji Szymanów w celu odłączenia uszkodzonego wagonu. W czasie przetaczania składu na bocznicę, z Sochaczewa nadjeżdżał drugi pociąg towarowy, będący w pełnym biegu, z prędkością około 60 km/godz. Poprzedni towarowy, nie zdążył całkowicie zjechać na bocznicę, gdy w jego ostatnie wagony uderzył rozpędzony elektrowóz z 11 wagonami. W wyniku zderzenia, elektrowóz wykoleił się na lewą stronę, przebijając ukosem peron na całej szerokości. Za nim spiętrzyło się 11 wagonów, tworząc stos poplątanego żelastwa i drewna. Z elektrowozu wydobyto maszynistę i jego pomocnika, byli poobijani i w dużym szoku, ale żyli. Odwieziono ich do sochaczewskiego szpitala. Po prawie dwóch godzinach, odnaleziono jeszcze jednego poszkodowanego. Znaleziono go na samym wierzchu stosu rozbitych wagonów. Był to żołnierz konwojujący ładunek wojskowy. W trakcie katastrofy stracił przytomność i dopiero po tak długim okresie ją odzyskał. Jemu też nic się nie stało, ale również został odwieziony do szpitala na obserwację. Poza tym nikt więcej nie ucierpiał, a mogło to nastąpić, gdyby całe zdarzenie było trochę później. Rano, na tym peronie gromadziło się wielu ludzi oczekujących na dojazd do pracy lub szkoły. Winnym katastrofy, był maszynista drugiego pociągu towarowego, który nie zatrzymał się przed sygnalizatorem stop. Obaj z pomocnikiem, zapewne przysnęli zmęczeni parną nocą.
Prace przy likwidacji skutków katastrofy, trwały w dzień i w nocy, przez 48 godzin. Oprócz kolejarzy, brali w nich udział również żołnierze z potężnym ciągnikiem gąsienicowym, przerobionym z niemieckiego czołgu, którym rozciągali rozbite wagony. Straty materialne były ogromne, wyniosły ponad 20 milionów złotych. W wyniku takich strat, modernizację stacji przerwano. Budowę przejścia podziemnego zarzucono. Kilka lat później wybudowano kładkę nad torami. Figura Matki Bożej pozostała na swoim miejscu.
Niepokalana zwyciężyła
W drugiej połowie lat 70. XX wieku cokół przeznaczony dla figury Maryi przejęli kombatanci z II wojny światowej, członkowie organizacji ZBOWiD w gminie Teresin. Ustawili na nim pomnik upamiętniający rozstrzelanych 1 grudnia 1943 roku – w pobliżu stacji – 20 więźniów z Pawiaka.
W latach 90. XX wieku – w trakcie przebudowy linii kolejowej, dostosowującej ją do dużych prędkości – wybudowano na stacji nowe perony, tory oraz przejście podziemne, które tym razem tak zostało zaprojektowane, ze figura wcale nie przeszkadza.
W 1998 roku zmieniono nazwę stacji Szymanów, na Teresin -Niepokalanów. Figurą Matki Bożej opiekują się bracia franciszkanie z pobliskiego Niepokalanowa oraz parafianie. W maju 2015 roku przeszła gruntowny remont. Brat Marian, pracujący na co dzień w informacji klasztornej, usunął z figury poprzednie warstwy farby, których przez tyle lat sporo się nazbierało. Dokładnie ją oczyścił i pomalował na biało. Odnowiony został również betonowy cokół.
I jak dawniej składane są pod nią kwiaty, zapalane znicze, ludzie się modlą. Matka Boża Niepokalana zwyciężyła. Stoi na stacji.
Grzegorz Szkop

 

Zobacz również: