Karpacz, popularny kurort górski, był niegdyś oblegany przez znane osobistości. To tutaj wypoczywały sławy ówczesnego kina, telewizji, polityki czy biznesu. Ich przystanią stał się hotel „Orlinek”. Pewnej zimy kurort zaczął straszyć serią napadów. Ofiarami były młode kobiety, które w godzinach rannych udawały się do pracy.

Sprawa była poważna, gdyż jedną z ofiar była dziennikarka Telewizji Polskiej, która przyjechała na narty. Amatorka białego szaleństwa, w godzinach porannych wybrała się na stok. Wracając z wyciągu została zaatakowana przez rosłego mężczyznę. Zaszedł ją od tyłu, zakrył jej usta i powalił na śnieg. Przygniótł głowę do podłoża, tym samym pozbawiając kobietę powietrza. Na szczęście nieopodal – na torze saneczkowym – odbywał się trening drużyny młodzieżowej. Sportowcy, widząc szamotaninę przybiegli na pomoc. Zbliżający się mężczyźni spłoszyli sprawcę, który zabrał kobiecie torebkę. Była to pamiątka rodzinna.

– Tego samego ranka, otrzymaliśmy w tej sprawie meldunek z samej góry – opowiada naczelnik Wydziału Kryminalnego Jeleniej Góry kpt. Stanisław Bryndza – Sprawa została oznaczona jako priorytetowa. Do akcji zaangażowano cały wydział. Najlepsi śledczy udali się do Karpacza. Naszą bazą stał się dom wczasowo-wypoczynkowy „Grunwald” – wspomina naczelnik Bryndza Uruchomiliśmy wszystkie kontakty, obstawiliśmy strategiczne punkty. Zaczęliśmy dokładnie „czesać” środowisko kryminalne w Karpaczu.

Każdy hotel czy restauracja zostały obstawione przez kryminalnych pracujących pod przykrywką. Ciśnięty półświatek mobilizował się do zdobycia potrzebnych informacji. Tak samo jak milicjantom, zależało im na wykryciu przestępcy. Zbytnie zainteresowanie kryminalnych nie służyło ich interesom. Przy okazji na światło dzienne zaczęły wychodzić inne, drobne przestępstwa.

Sprawa została nagłośniona prze ogólnopolskie media. Gazety informowały o „Gwałcicielu z Karpacza”. Zasiano panikę. Kryminalni musieli działać pod presją.

Mieliśmy powiązane trzy fakty – mówi naczelnik Bryndza – Sprawca napadał w godzinach rannych, więc w tych godzinach miał czas wolny. Robił to w celach rabunkowych, nie gwałcił. Jego ofiarami były kobiety, więc szukał słabszych od siebie. Sporządzono rys psychologiczny sprawcy, który miał pomóc w jego ujęciu.

Mimo starań milicjantów, kolejna kobieta została napadnięta. Niestety, tak jak wcześniejsze ofiary, nie była w stanie zidentyfikować sprawcy.

– Musieliśmy przyśpieszyć działania, przycisnąć jeszcze mocniej – mówi naczelnik Ten napad dał nam pewność, że sprawca działa w obrębie dolnego Karpacza.

Tam też milicjanci postanowili zorganizować zasadzkę. Na podstawie kilku przesłanek, wytypowali najbardziej prawdopodobną trasę. Przebrana pracownica wydziału miała być przynętą. Jej koledzy obstawili trasę, kryjąc się w lasach, uliczkach, bramach. Jedni byli na nartach, drudzy pieszo. Niestety sprawca się nie zjawił. Akcję zakończono. W tym samym czasie zaatakował, jednak w innym rejonie dolnego Karpacza. Wszystkie szczegóły napadu zgadzały się z poprzednimi wersjami.

– Przełomem w śledztwie była informacja, że do Karpacza sześć tygodni temu przybył mężczyzna, recydywista, który zatrudnił się jako palacz w ośrodkach wczasowych – wspomina naczelnik S. Bryndza.

Czas oraz sylwetka sprawcy, zgadzały się z opisem psychologicznym. W obrębie miejsc napadu wytypowano kilka osób: – Zaczęliśmy sprawdzać ich życiorysy, eliminując ich kolejno – mówi kapitan Bryndza Każdemu doczepiliśmy ogon.

Kolejna informacja, którą otrzymali milicjanci kryminalni, była wskazaniem konkretnej osoby: – Okazało się, że sprawca podczas libacji pochwalił się swoimi „dokonaniami” – opowiada naczelnik – Ośmielił go rozgłos, jaki zyskał w mediach.

Wszystkie działania skupiono na jego osobie. Dzięki temu został ujęty na gorącym uczynku. Jak się okazało, był on już wcześniej karany za napady i rozboje. Swoje ofiary wybierał przypadkowo. Znajdowały się na trasach jego przejścia z jednego ośrodka do drugiego. Interesowały go jedynie pieniądze, wartościowe rzeczy.

Gazety pisały o wielkim sukcesie milicji w ujęciu groźnego przestępcy. Kobiety w Karpaczu mogły czuć się bezpiecznie. Po tygodniach napięcia, nastąpiło odprężenie. W całej kotlinie jeleniogórskiej słychać było też westchnienie ulgi karpackiego półświatka.

Justyna Bryndza-Bielewicz

fot. Grupa operacyjna milicji, podejmująca próbę prowokacji

Zobacz również: