Spośród różnych licytacji związanych z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy trafiłem na taką: „Dzień w terenie z reporterem Gazety Wyborczej”. Pomyślałem, że może to być ekstremalne przeżycie, jeśli trafi się na przykłada na Jacka Hugo-Badera. A on w stroju drag queen postanowi wybrać się na mecz Legii Warszawa.

Niestety wyboru nie było żadnego. Można było wygrać jedynie dzień z reporterem Tomaszem Golonko. Niestety nie znam, nie słyszałem o takim. Ale to może i lepiej, bo nie będzie gwiazdorzył – kombinowałem. Poza tym, może też być ciekawie i niekonwencjonalnie. Znam bowiem kilku takich reporterów (i nie tylko), którzy dzień zaczynają od pół litra. A zważywszy na masowe zwolnienia w Gazecie Wyborczej, pewnie pije tam z rozpaczy co drugi dziennikarz.

Ale okazuje się, że redaktor Golonko nie zaczyna dnia od flaszki tylko, jak każdy prawdziwy korpoludek, od Tweetera i Facebooka. Na których to dzieli się z podobnymi sobie, takimi mądrościami: „Polityka to nie wróżby z fusów i zabawa w podchody, ktoś krok do przodu, a ktoś do tyłu. W skrócie: krok do tyłu my, a do przodu: naziole, rasiści, homofobi. wzrastające poparcie dla rządu”. To chyba za nim nie nadążę. Bo raczej w innych kierunkach zmierzamy – wychwyciłem. Ja raczej zaliczam się do tych, co do przodu maszerują (nazioli, rasistów, homofobów i zwolenników rządu), a redaktor Golonko to osobnik skrajnie postępowy i chodzi tyłem. No więc pewnie nam nie po drodze.

Mimo wszystko postanowiłem sprawdzić, na ile wyceniono dzień w terenie z tym przenikliwym reporterem. A może się jednak skuszę, jeśli nie jest drogo? I się mocno przeliczyłem. Redaktor bowiem swoją dniówkę wycenił na 500 złotych. To była cena wywoławcza, i zarazem zaporowa (a jednak ktoś dał dychę więcej). Chociaż to i tak znacznie taniej i bezpieczniej (chyba?) niż lot samolotem z Robertem Biedroniem. Kusiła mnie jeszcze kolacja z Magdaleną Różczką, ale za te pieniądze wyżywiłbym się niechybnie przez rok.

Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że rozsądniej będzie wrzucić piątala do puszki. Żeby nie było, że jestem jakimś wyobcowanym cynikiem. A resztę roztrwonić na własne potrzeby. Lepiej zawczasu zrobić to samemu, niż potem miałby ktoś mnie w tym wyręczyć.

Cyprian Gniazdo

Zobacz również: