Proces w sprawie o zabójstwo Ewy Tylman, który rozpocznie się 3 stycznia 2017 roku w Sądzie Okręgowym w Poznaniu, wzbudza wiele emocji i ogromne zainteresowanie nie tylko mediów.  O nieścisłościach w śledztwie pisaliśmy już kilka miesięcy temu. Jako pierwsi wytknęliśmy zaniedbania prokuratury, policji i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zadaliśmy śledczym kilkadziesiąt pytań, które do dziś pozostają bez odpowiedzi. Mimo to prowadzimy nadal własne śledztwo.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że do opinii publicznej „wypuszcza” się  sterowane informacje, mające na celu uwiarygodnienie absurdalnej wersji prokuratury. Jak wiemy prokurator Magdalena Jarecka w głównej mierze opiera swój akt oskarżenia na zeznaniach policjantów, którzy mieli rzekomo słyszeć jak Adam.Z przyznaje się do winy.

Bili, drwili i straszyli?

 Kilka tygodni temu w jednej z gazet pojawiła się informacja, że zeznania na Adamie Z. zostały wymuszone siłą. Wiedzieliśmy o tym już pół roku temu, o czym poinformowała nas rodzina Adama po rozmowie z nim samym. Dla dobra oskarżonego, aby znów nie został pobity i dla dobra śledztwa, nie opublikowaliśmy tych informacji wcześniej.

Jesteśmy też w posiadaniu  pisma wysłanego przez rodzinę oskarżonego do Rzecznika Praw Obywatelskich, czytamy w nim m.in.: „(..,.) Był przez funkcjonariuszy obijany głową o futryny drzwi, miał uciskane nadgarstki, wykręcane ręce, był podduszany i zastraszany. Funkcjonariusze Policji podczas przesłuchań drwili z niego i wyśmiewali z powodu orientacji seksualnej. W rezultacie załamał się i chciał nawet popełnić samobójstwo wyskakując przez okno w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Adam. Z. został popchnięty przez funkcjonariuszy, uderzył głową o podłogę radiowozu policyjnego w  wyniku czego stracił przytomność. Tomografia komputerowa zlecona po dwóch miesiącach od zdarzenia przez Panią Prokurator wykazała ślady krwawienia w obrębie mózgu.(…)”.

Prokurator Jarecka dziwi się na łamach Gazety Wyborczej i stwierdza, że relacje Adam Z, na temat traktowania go przez śledczych są niewiarygodne, gdyż zgłosił je dopiero po 3 miesiącach .

Komu Adam Z. miał to zgłosić? Podwładnym zastępcy naczelnika, który go przesłuchiwał?

Skontaktowała się z nami  osoba, która przekazała nam  informację, że jednym z trzech policjantów, którzy są świadkami w sprawie jest właśnie Rafał  B. zastępca naczelnika wydziału kryminalnego komendy wojewódzkiej w Poznaniu. Jak ustaliliśmy ten sam policjant został oskarżony przez Karolinę. K. o wymuszanie zmiany zeznań.

Śledztwo w sprawie śledczych

 Przypomnij, że Karolina. K. zgłosiła się sama na policję, zeznając że widziała jak Adam.Z wrzuca Ewę Tylman przez barierkę na moście św. Rocha. Jednak w trakcie eksperymentu nocnego szybko przyznała się do kłamstwa mówiąc, że została przekupiona do zeznań obciążających Adama Z. Od tamtej pory była nachodzona-  jak powiedziała naszemu informatorowi – przez wyżej wymienionego policjanta. Miał jej sugerować, że jeśli nie będzie zeznawać tak jak chcą to zostaną odebrane jej dzieci. Ponoć był też inne groźby.  Rafał B. oprócz nachodzenia Karoliny w jej mieszkaniu, kontaktował się z nią również telefonicznie, wysyłając wymowne sms-y. Mamy ich treść, jednak do momentu zeznań policjantów nie będziemy ich publikować.

Sprawa wymuszania zeznań na Karolinie K. została wydzielona do prokuratury w Opolu i całkowicie zapomniana przez media, które skupiają się na tym co ma do powiedzenia poznańska prokuratura.  My jednak bacznie obserwujemy także ten wątek, i wkrótce napiszemy więcej o postępach w opolskim śledztwie.   Gdyż naszym  zdaniem  osoba,  która prawdopodobnie  próbowała przekupić  Karolinę K,. i zastraszyć Adama Z. jest kluczem do rozwiązania tej zagadki.

1a
O ustaleniach tego śledztwa napiszemy wkrótce więcej
Przypomnijmy na razie, że Karolina K. zeznała, iż osoba, która ją przekupiła pokazała jej zdjęcia operacyjne policji, na których były widoczne osoby majce brać udział w  wieczornym eksperymencie na moście św. Rocha.  Były to zdjęcia policjantów i policjantki. Zachowamy póki co dla siebie, o które osoby chodzi, ale warto zadać pytanie, kto sterował osobą przekupującą Karolinę K., i kto już w pierwszych dniach śledztwa miał dostęp do informacji policyjnych i znał policjantów, którzy będą uczestniczyć w eksperymencie?
Karolina K. złożyła najpierw zeznania w Biurze Spraw Wewnętrznych Policji w Poznaniu, a następnie w prokuraturze w Opolu.  W takiej sytuacji naturalnym powinien być fakt odsunięcia lub zawieszenia do czasu wyjaśnienia sprawy policjantów, którzy mieli wymuszać na niej zeznania.  Tak się jednak nie stało, a policjanci ci nadal prowadzili śledztwo.
Czy funkcjonariusz, wobec którego wysuwa się choćby najmniejsze podejrzenia popełnienia przestępstwa, i to przez dwie niezależne osoby, może dalej prowadzić śledztwo i być wiarygodnym świadkiem (jednym z głównych świadków) w sprawie o morderstwo?
Badali aby nie zbadać
Cofnijmy się jeszcze do 25 lipca 2016 roku, kiedy „przypadkowy” przechodzień zauważa ciało płynące po Warcie w Czerwonaku.
Jest to Rafał G. mieszkaniec Łodzi, który pracował na terenie Czerwonaka pod Poznaniem. Udało nam się dotrzeć do pensjonatu, w którym nocował przed znalezieniem zwłok oraz do jego miejsca pracy na terenie Czerwonaka.
Zastanawiający jest fakt, że zakład, w którym rzekomo pracował jest opustoszały, a w pensjonacie nocował tylko kilka dni przed 25 lipca 2015 roku, skąd  po złożeniu zeznań na policji od razu się wymeldował. Czy rzeczywiście jest to przypadkowa osoba?
Zbyt dużo tych przypadków jak na jedno zaginięcie.
Wróćmy też do samej sekcji zwłok Ewy Tylman. Jak poinformowała na konferencji – po złożeniu aktu oskarżenia do sądu – rzecznik prokuratury Magdalena Mazur-Prus, wyniki sekcji są wyczerpujące. Chyba żartowała? Jak można powiedzieć o wyczerpujących wynikach sekcji nie znając nawet przyczyny zgonu. Dotarliśmy do osób,  które widziały ciało Ewy, jedna bezpośrednio po wyciągnięciu z wody, druga w zakładzie medycyny sądowej. Obie stwierdziły, że ciało nie przeleżało 8 miesięcy w rzece. Również ojciec Ewy Tylman wspomniał o tym w jednym z wywiadów, po rozmowie z osobą zajmującej się pochówkiem. Wiemy również, że twarz nieboszczki była do rozpoznania, a ciało było w dobrym stanie, zatem dlaczego wynik sekcji był niemiarodajny?
Dotarliśmy do opinii  eksperta od sekcji zwłok, ze znanego polskiego instytutu, oto co o tej sprawie napisał: „Z informacji, które dostaliśmy wiemy tyle, że nic nie wiemy. Badania przeprowadzone przez poznańskich patologów nie są miarodajne. Nasuwa mi się pytanie: tak mieli badać żeby nie zbadać??? Czy robili to na jakieś polecenie? Mamy XXI wiek gdzie laboratoria są wyposażone w potężny sprzęt, między innymi w najnowszy mikroskop stereoskopowy z bardzo wysoką rozdzielczością i obrazem trójwymiarowym, cała gama odczynników,  a nasi dzielni patologowie zastosowali stare metody. Pierwsza z nich polegała na pobraniu z płuc Tylman tkanek i zabarwieniu ich specjalną substancją, by możliwe było ocenienie ich wyglądu. Przerwane tkanki oznaczałyby, że 26-latka utonęła co rzekomo nie przyniosło jednak rezultatu. Tkanki ze względu na stan rozkładu nie nadawały się do badań. Zabarwiono jedynie jedną z próbek i choć tkanki były przerwane, medycy uznali, że wynik ten jest niemiarodajny i nie można na jego podstawie wyciągnąć żadnych wniosków. Druga metoda zastosowana przez śledczych polegała na zbadaniu, czy w płucach i nerkach Ewy Tylman znajdują się okrzemki – glony żyjące w wodzie. Tym razem medycy nie wykluczyli, że 26-latka żyła w chwili znalezienia się w Warcie. Jednak uważają, że jest to zbyt mało, aby stwierdzić przyczyny jej zgonu. Dlaczego medycy nie pobrali okrzemków z szpiku kości, z mózgu?? Tylko z organów już zgniłych. W przypadku utonięcia mamy tylko 2 opcje do stwierdzenia zgonu. Pierwsza czy było to typowe utonięcie i w badanych wycinkach znajdują się okrzemki, a te glonki naprawdę są bardzo widoczne pod mikroskopem i szybko się rozmnażają. Druga opcja to utonięcie „suche” czyli takie gdzie doszło do „uścisku pośmiertnego krtani”  i woda nie dostała się do płuc, a płuca wchodzą już w naturalny proces gnilny bez udziału wody i w tym przypadku nie ma w organach okrzemków(…)”.
Dlaczego zatem, skoro wynik sekcji zwłok praktycznie nic nie ustalił, to prokuratura nie wyraziła zgody na badania w Instytucie Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie? Czy nie prościej byłoby udowodnić winę oskarżonemu, gdyby było w 100 procentach wiadomo, że dziewczyna utonęła, i że żyła w momencie znalezienia się w wodzie? A może komuś na tym zależało, aby nie ujawnić prawdziwej przyczyny śmierci Ewy Tylman?
 Wydaje się, że jedyną możliwością poznanie przyczyny jej zgonu oraz okresu przebywania we wodzie jest ekshumacja ciała, czy do tego dojdzie?
Trzeba podkreślić, że wszystkie te nieścisłości działy się po zatrzymaniu Adama Z.  Kim musiałby być oskarżony, aby móc tym sterować zza murów aresztu.
Zadajmy zatem pytanie, kto ma takie możliwości aby fabrykować dowody m.in. podkładać krew, przekupywać świadka, namawiać do składania fałszywych zeznań? Kto tym steruje i dlaczego? Miejmy nadzieję, że proces to wyjaśni.
JP

Zobacz również: