Amerykański dokumentalista pochodzenia żydowskiego nie będzie mile wspominał swojego pobytu w sztokholmskiej dzielnicy zamieszkałej przez imigrantów. W tzw. strefie no-go został przez nich pobity.

Ami Horowitz udał się do dzielnicy Husby w Sztokholmie, by nakręcić materiał o efektach imigracji w Szwecji. Szczególnie po to, aby zweryfikować pogłoski o tworzących się strefach no-go, gdzie nawet policja boi się postawić nogę. Jak wygląda taki obszar przekonał się dosłownie na własnej skórze. Tuż po przybyciu na miejsce filmowiec wraz ze swoją ekipą zostali otoczeni przez gang mężczyzn, którzy nie zezwolili na filmowanie. Doszło do przepychanek i pobicia ekipy filmowej.

Wielokrotnie bili mnie, kopali i dusili, a wiele postronnych osób to obserwowało. Ostatecznie, zawlekli mnie do jakiegoś budynku i tam bili mnie dalej. Na szczęście po krótkiej chwili ktoś otworzył drzwi mieszkania bezpośrednio nad nami. To ich wystraszyło i uciekli.– powiedział filmowiec w rozmowie z Fox News.

Do pobicia dokumentalisty doszło zaledwie kilka miesięcy po tym, jak ekipa australijskiego programu informacyjnego 60 Minut została zaatakowana przez grupę młodych mężczyzn z Afryki. Doszło do tego podczas próby kręcenia materiału w dzielnicy Sztokholmu- Rinkeby.

W Szwecji funkcjonuje ok. 30-40 stref zamieszkałych przez imigrantów, do których policja nie chce nawet wchodzić.

mb

źródło: breitbart.com

Zobacz również: