Od 3 lat  Maja Szymańska – Kozłowska nie ma  kontaktu ze swoim kilkuletnim synem. Chłopca uprowadził ojciec, który wbrew postanowieniu sądu nie zamierza oddać dziecka matce.  Policja wydaje się w tej sprawie być bezradna, gdyż od kilku lat nie potrafi określić miejsca pobytu chłopca i skutecznie wyegzekwować wyrok sądowy.
– Mój mąż zarzucał mi, że nie potrafię należycie zająć się dziećmi, i że w ogóle jestem złą matką – mówi Maja Szymańska – Kozłowska.  Z końcem 2013 roku, jak wspomina, jej mąż złożył pozew o rozwód. – I kiedy nie było mnie w mieszkaniu, w Zawierciu, zabrał ze sobą córeczkę i synka, po czym wyniósł się z dziećmi do swych rodziców, do Częstochowy. Zgodziłam się, aby dzieci przebywały u niego tydzień, lub dwa. A on mi je zabrał, po prostu.
– 29 kwietnia 2014 roku Sąd Okręgowy w Częstochowie wydał na czas trwania sprawy rozwodowej stosowne postanowienie, w którym powierzył matce pieczę nad trzyletnim Gabrielem i dwuletnią Bianką oraz wyznaczył alimenty – wyjaśnia Tadeusz Bartnik, adwokat M. Szymańskiej – Kozłowskiej – Dzieci nie trafiły jednak do matki.
 Ukrywał dzieci
 – Mój mąż skontaktował się ze Stowarzyszeniem „Dzielny Tata” – opowiada kobieta – Przyjechał przedstawiciel tego Stowarzyszenia i zaproponował, że może dwa tygodnie Bianka będzie u mnie, a potem, na wymianę, zjawi się u mnie Gabryś, też na kolejne dwa tygodnie. Nie zgodziłam na tę podejrzaną moim zdaniem propozycję. Wtedy też odebrałam anonimowy telefon. Kobieta, nie przedstawiając się, poinformowała mnie, żebym przyjechała do Częstochowy, to pomoże mi w odzyskaniu dzieci. Okazało się potem, że adres w Częstochowie był fikcyjny, a komórka, z której do mnie dzwoniła, nie odpowiadała. Gdy wróciłam do Zawiercia, miałam w mieszkaniu zmienione zamki. Wściekłam się. Noc spędziłam w hostelu. I wtedy postanowiłam wyprowadzić się do domu moich rodziców, do Złotego Stoku.
10 września 2014 roku ten sam sąd w Częstochowie wydał kolejne postanowienie. Zobowiązał w nim męża pani Mai do respektowania wcześniejszej decyzji sądu, i do oddania w ciągu 3 dni dzieci pod opiekę matki. – Mimo tego nie wróciły do niej – dodaje mecenas Tadeusz Bartnik – Zatem 19 września 2014 roku zawierciański sąd zwrócił się do Sądu Rejonowego w Częstochowie z postanowieniem o ustalenie kuratora, który zgodnie z decyzją sądu zwróciłby dzieci matce. I objął to postanowienie klauzulą natychmiastowej wykonalności.
Nic to nie dało. Zaś dwie sądowe egzekucje o wydanie dzieci zakończyły się fiaskiem: – Nadal nie widywałam dzieci – dodaje matka. – Wielokrotnie bywałam w Częstochowie, pod adresem gdzie przebywały dzieci. Raz mi tylko pozwolono zobaczyć je na krótko, i to z daleka.
 – Mąż mojej klientki zapytany przez sąd, gdzie ukrywa dzieci, potrafił uśmiechnąć się do wysokiego sądu i odpowiedzieć, że nie powie – dodaje Tadeusz Bartnik.
W październiku 2014 roku Prokuratura Rejonowa Częstochowa – Południe wszczęła przeciwko mężowi kobiety dochodzenie z tego samego paragrafu, co prokuratura w Zawierciu. „Kto wbrew woli osoby powołanej do opieki lub nadzoru, uprowadza lub zatrzymuje małoletniego poniżej lat 15, albo osobę nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3” –  przytacza  Piotr Janoska, prokurator Prokuratury Rejonowej w Zawierciu.
 – Mężowi Mai Szymańskiej – Kozłowskiej przedstawiono zarzut zatrzymania dwójki dzieci – dodaje prokurator Tomasz Ozimek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Częstochowie – Nadal jednak nie przyznawał się do winy. Złożył wyjaśnienia, a kiedy prokurator zapytał oskarżonego, gdzie się obecnie znajdują dzieci, odmówił odpowiedzi. Przez co właściwie przyznał się, że je ukrywa.
8 stycznia 2015 roku sąd w Częstochowie na czas trwania sprawy rozwodowej pozbawił tymczasowo praw rodzicielskich jej męża. Wyrok zapadł w pierwszej instancji i był nieprawomocny. Mąż M. Szymańskiej – Kozłowskiej odwołał się od niego.
Tymczasem w maju 2015 roku do matki  niespodziewanie wróciła Bianka. Jednak Gabryś nadal pozostawał u ojca. Mecenas Bartnik uważa, że był to wybieg ze strony męża jego klientki: – Aby uniknąć płacenia alimentów – wyjaśnia.
Walka matki o syna
Maja Szymańska – Kozłowska nadal walczyła odzyskanie syna. Wystosowała pismo do Sądu Rejonowego w Zawierciu, iż obawia się o dziecko, z którym nie ma kontaktu. W odpowiedzi przeczytała, iż wobec oskarżonego nie zastosowano aresztu, bo brak jest do takiego aresztu podstaw.
Prokuratura w Zawierciu skierowała  do Sądu Rejonowego w Zawierciu akt oskarżenia przeciwko mężowi pani Mai.  Jednak 26 listopada 2015 roku zapadł  wyrok, w którym sąd go uniewinnił, gdyż jego władza rodzicielska nie została ograniczona, ani też nie został tej władzy pozbawiony. Prokuratura Okręgowa w Częstochowie odwołała się jednak od tego postanowienia, uzasadniając między innymi, iż taka ocena oskarżonego nie jest trafna. 30 marca 2016 roku Sąd Okręgowy w Częstochowie uchylił ten wyrok Sądu Rejonowego w Zawierciu, nakazując zawierciańskiemu sądowi ponowne rozpatrzenie całej sprawy.
Sąd wiedząc, że Gabriel może przebywać w Częstochowie, zalecił kuratorowi sądowemu, aby ten 13 kwietnia tego roku w asyście policji, pracownika MOPS- i ratowników medycznych wszedł do mieszkania, w którym przebywa chłopak, i odebrał go ojcu, przekazując potem matce.  Kilka dni wcześniej Szymańska – Kozłowska otrzymała od swych znajomych z Częstochowy potwierdzenie, że na pewno we wskazanym przez sąd mieszkaniu przebywa Gabriel.
Działać trzeba więc szybko, aby sprawa znowu nie zakończyła się fiaskiem, usłyszałam od tych znajomych. Powiadomiłam natychmiast komisariat VI w Częstochowie – dodaje matka Gabriela – Policjanci mieli mego syna na liście poszukiwanych, więc 9 kwietnia przyjechałam do Częstochowy. Było już jednak po wszystkim. Okazało się, że mąż z synem byli w mieszkaniu, ale pani kurator nie miała przy sobie odpowiednich dokumentów, aby zabrać Gabriela. Byłam oburzona. Była to jedyna i niepowtarzalna okazja, by syn wrócił do mnie. Oczywiście cztery dni później, gdy próbowano zgodnie z wyznaczonym wcześniej przez sąd terminem odebrać mego syna ojcu, nie było go w tym mieszkaniu. Napisałam skargę do częstochowskiej prokuratury, zarzuciłam policji i kuratorce zaniechanie obowiązków służbowych. Kontaktowałam się z Rzecznikiem Praw Dziecka, który powiedział mi, że tego rodzaju orzeczenia sądowe są wykonywane natychmiast.
– Policjanci działali zgodnie z ustaleniami, iż dziecko jest poszukiwane jako osoba zaginiona – informuje Marta Ladowska, oficer prasowy policji w Częstochowie.
– Natychmiastowa wykonalność decyzji o odebraniu dziecka istnieje tylko wówczas, gdy w ostatecznym orzeczeniu o rozwód widnieje odpowiednia klauzula, mówiąca o takiej właśnie czynności – przypomina sędzia Bogusław Zając, rzecznik prasowy sądu w Częstochowie – A sprawa rozwodowa tych państwa nie została przecież zakończona.
– Kurator nie odbierał dziecka, został jedynie powiadomiony przez policję, że dziecko było poszukiwane i zostało odnalezione – podkreśla Tomasz Przesłański, prezes Sądu Rejonowego w Częstochowie – Kurator asystował jedynie przy zatrzymywaniu poszukiwanego dziecka. Odnalezione dziecko, bez rodziców, kierowane jest do policyjnej Izby Dziecka. Ale z Gabrielem było inaczej, był przy nim jego ojciec. Do odbioru dziecka stosuje się inną procedurę. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
 Obca dla dziecka
Mai Szymańskiej – Kozłowskiej nie udało się pozbawić męża praw rodzicielskich. Wprawdzie wygrała w pierwszej instancji w częstochowskim sądzie, jednak w procesie apelacyjnym  przegrała w katowickim sądzie.
– Pisałam nawet do Ministerstwa Sprawiedliwości – przypomina Szymańska – Kozłowska – Otrzymałam odpowiedź, że obiecano przekazać sprawę mego synka Sądowi Apelacyjnemdzielnyu w Katowicach i objąć ją stosownym nadzorem.
fot-2
Maja Szymańska – Kozłowska odzyskała córkę i walczy jeszcze o syna/ archiwum Mai Szymańskiej – Kozłowskiej
W lipcu 2016 roku Prokuratura Rejonowa w Lublińcu jako jednostka niezależna zaczęła badać interwencję policji i kuratora z 9 kwietna, ale ją w końcu umorzyła. Również w lipcu Prokuratura Rejonowa w Częstochowie – Południe wydała postanowienie, w którym umorzyła śledztwo w sprawie zatrzymania Gabriela przez ojca. Uznając, że nie zawiera ono znamion czynu zabronionego, a egzekucja orzeczenia Sądu Okręgowego w Częstochowie winna się odbyć zgodnie z przepisami kodeksu postępowania cywilnego. Maja Szymańska – Kozłowska odwołała się od tej decyzji prokuratury do Sądu Rejonowego w Częstochowie, iż jest to decyzja wadliwa i powinna zostać uchylona, a umorzone przez prokuraturę dochodzenie kontynuowane. Do czego się w końcu częstochowska prokuratura przychyliła i wydała ostatecznie postanowienie o wszczęciu postępowania w sprawie zatrzymania małoletniego Gabriela przez jego ojca.
Wstrzymany został kolejny termin rozprawy rozwodowej. Jak przypomina sędzia Zając, jedna ze stron zażyczyła sobie wyłączenia ze sprawy sędziego: – Sąd nie przystał na to, więc się odwołała do Sądu Apelacyjnego w Katowicach, ale i on nie wyraził na to zgody.
Mecenas  Bartnik uważa, że to taka taktyka, by sprawę jak najdłużej przeciągać: – Ze strony męża Mai Szymańskiej – Kozłowskiej w sprawie rozwodowej jest świadek z Przemyśla. Nie przyjeżdżał do Częstochowy na kolejne rozprawy, bo to była dla niego znaczna odległość, więc wyznaczono mu termin w przemyskim sądzie rejonowym.
Czas ucieka i syn odzwyczaja się od matki: – Ona będzie dla niego obca, z ojcem będzie czuł więź – dodaje mecenas Tadeusz Bartnik.
– On zapomina o mnie – mówi ze smutkiem w głosie kobieta.
Próbuję ustalić, co myśli o sprawie mąż Mai Szymańskiej – Kozłowskiej. Jednak nie odbierał ode mnie telefonów. Wysłał za to sms, w którym zagroził: „Moja żona jest wspaniała z pewnością będzie miał pan o kim pisać. Ja nie życzę sobie jakiegokolwiek kontaktu w tej sprawie. A z wszelkich pomówień będę wyciągał konsekwencje prawne” .
– 14 września zawierciański sąd ponownie rozpatrzył sprawę karną przeciwko mężowi Mai Szymańskiej – Kozłowskiej,  apelację od wyroku z 30 marca złożoną przez prokuraturę, i wymierzył oskarżonemu karę 200 stawek dziennych, ustalając wysokość jednej stawki dziennej na kwotę 30 złotych – dodaje sędzia Zając – Wyrok był nieprawomocny. Odwołały się od niego obie strony. Odwołała się również prokuratura. O oddaniu syna matce nie było mowy w wyroku.
27 września w poradni stomatologicznej w Częstochowie, w której ojciec miał przebywać wraz Gabrielem, kolejny raz próbowano odebrać  dziecko i przekazać go matce. – Bezskutecznie – wyjaśnia Marta Ladowska z częstochowskiej policji  – Ojciec był tam sam. 
Maja Szymańska – Kozłowska musiała wracać do Złotego Stoku bez syna.
Roman Roessler
 
 

 

Zobacz również: