Czytając kolejne tomy akt sprawy zaginięcie Iwony Wieczorek, nie mogę uwolnić się od przekonania, że  policja – szczególnie w początkowym etapie śledztwa –  popełniła sporo błędów. Były też moim zdaniem celowe zaniechania. Wszystko to sprawia, że zagadka zniknięcia nastolatki z Gdańska pozostaje niewyjaśniona. Bo czy może być inaczej, gdy w tej historii  przecinają się ścieżki Iwony, jej znajomych, ludzi z półświatka i  przedstawicieli organów ścigania?

Sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek, pojawia się na naszych łamach  regularnie, od pierwszego wydania Reportera. Od kilkunastu miesięcy prowadzimy w tej sprawie własne, dziennikarskie śledztwo. Jego efektami podzieliśmy się w lipcu tego roku ze śledczymi z Gdańska. Jako jedyni dziennikarze zapoznaliśmy się z całością akt, dostępnych w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku.

 W 2015 roku, w artykule Marty Bilskiej „Pięć lat bez Iwony”, omówiliśmy udostępnioną nam wówczas część akt. Teraz przyszła kolei na akta z okresu od 8 lipca 2013 roku do 30 czerwca 2016 roku. Ze względu na obszerność materiału zgromadzonego w aktach skupimy wyłączenie na wybranych wątkach, o których dotychczas nie pisaliśmy. Do innych zapewne jeszcze wrócimy.

W tym artykule zajmuję się wyłącznie tym co znajduje się w aktach.

Ostatnia impreza Iwony

Zdarzenia, jakie miały miejsce w nocy zaginięcia Iwony Wieczorek, śledczy odtworzyli na podstawie zeznań świadków, popartych wykazem połączeń telefonicznych oraz zapisem z monitoringu. Opis ostatniej nocy Iwony przedstawialiśmy już w  2015 roku,  dlatego teraz ograniczę się głównie do szczegółów, których wówczas nie podaliśmy, a które znajdują  się  w aktach sprawy.

16 lipca 2010 roku, o 22.30 po  Iwonę Wieczorek i Adrię S. przyjeżdżają  Paweł P., Adrian S. i Marek O. Wszyscy jadą samochodem Pawła do Sopotu. O godzinie 22.59 są w Żabce na Alei Niepodległości, co potwierdził monitoring. Kupili tam około 2 litry alkoholu (whisky oraz wódkę). Prosto ze sklepu pojechali na działkę babci Pawła. Mężczyzna zostawił  tam znajomych,  a sam pojechał odstawić samochód i do babci po klucze od działki. Wrócił  po 15 minutach. Potem wszyscy pili i to raczej ostro, gdyż o 23.48 Iwona wysłała sms do Katarzyny P.Jestem pijana”.

Zapewne nadmiernie spożyty alkohol był przyczyną kłótni, do jakiej doszło na działce między Iwoną i Pawłem.

O północy wszyscy opuścili działkę, i poszli na postój taksówkę przy Alei Niepodległości. Stamtąd pojechali taksówką pod lokal Mandarynka na ulicy Bema. Tam jednak nie zabawili, ruszyli pieszo do Dream Clubu. Około 1.00 byli już na miejscu.

 Adria podczas zeznań twierdziła, że w klubie nie piły z Iwona alkoholu. Jednak, jak utrzymuje Adrian S., dziewczyny wypiły jedno piwo na spółkę. Iwona napiła się tez soku ze szklanki Pawła. Jednak wyraźnie nie miała ochoty na zabawę i denerwowało ją zachowanie Pawła.

O 1.02 Iwona dostała sms od Magdaleny T.,  że jej były chłopak Patryk G. bawi się z jakimiś dziewczynami w lokalu Banana Beach w Jelitkowie. To chyba zdenerwowało ją jeszcze bardziej. Gdy, około 2.00, Marek O. postanawia zmienić klub na Atelier, to  Iwona wychodzi z nim na ulicę. Żaliła mu się na Pawła oraz, że  nie ma ochoty bawić się dalej. Mimo to wraca do klubu.  O 2.50  ponownie wychodzi na ulicę, a za nią reszta jej towarzystwa. Przed klubem dochodzi do ostrej wymiany zdań między Iwoną a Pawłem, i wtedy nastolatka oddala się samotnie.

O tym co działo się pod Dream Club’em zeznała Stefania W.  To kobieta, która tej nocy sprzedawała kwiaty pod sopockimi klubami: „Około 3 w nocy byłam pod Krzywym Domkiem (mieści się tam Dream Club – przyp. red.). Zaobserwowałam jak wyszła z niego grupa osób. Wśród nich była znana mi, ze zdjęć prezentowanych w mediach, Iwona Wieczorek. Oni rozmawiali ze sobą. W pobliżu tej grupy zauważyłam stojących trzech mężczyzn” – zeznała kwiaciarka, której uwagę szczególnie zwrócił jeden z mężczyzn –  „Widać było, że on pożąda Iwony. Intensywnie wpatrywał się w nią, ale nie słyszałam, aby się do niej odezwał. Ten mężczyzna według mnie zachowywał się dziwnie, i może mieć związek z zaginięciem Iwony Wieczorek” –  twierdziła kobieta. – „Jak go zobaczyłam to  się sama przestraszyłam”. Opisała go następująco: „Był w wieku około 30-40 lat, wzrostu około 180 centymetrów, szczupłej budowy ciała, cerę miał bardzo bladą, włosy krótkie, jasne. Miał wystające kości policzkowe, i charakterystyczną mimikę twarzy: przez skórę widziałam, jak poruszają się jego ścięgna i mięśnie”. 

Według kwiaciarki, gdy Iwona i jej znajomi wrócili do klubu, to wówczas także ten mężczyzna i jego koledzy weszli tam: „Widziałam także moment, jak Iwona Wieczorek po jakimś czasie ponownie wyszła z Krzywego Domku z grupą swoich znajomych. Ja nie widziałam wtedy, po raz drugi  mężczyzny, którego rysopis wcześniej podałam. Wówczas Iwona Wieczorek sprzeczała się z kimś. Następnie odeszła od tej grupy i poszła sama ulicą, lecz ja nie wiem gdzie”.

Jednak, gdy Stefanii W. okazano nagrania z monitoringu z Dream Club’u, nie rozpoznała na nim mężczyzny spod klubu.  Pokazano jej także zdjęcia monitoringu, na których widać tzw. „mężczyznę z ręcznikiem”: „Mam wrażenie że ten „pan ręcznik” na okazanych mi fotografiach, to ten sam, którego widziałam pod Krzywym Domkiem w Sopocie” – stwierdziła. Na podstawie jej zeznań podjęto próbę stworzenia portretu pamięciowego „mężczyzny z ręcznikiem”. Jednak, jak zauważa biegła Iwona Sieger: „Podjęte próby odtworzenia wyglądu nie przyniosły rezultatu, z uwagi na niemożność dobrania przez świadka kształtu jakichkolwiek elementów twarzy (…)”. Wobec tego biegła sporządziła rysopis na podstawie ogólnych informacji o wyglądzie mężczyzny, którego kwiaciarka widziała pod Dream Club’em. Ten rysopis policja upowszechniła, jako portret pamięciowy „mężczyzny ręcznikiem” .

2

Do śledczych zgłosiła się także kobieta, która nad ranem 17 lipca 2010 roku usłyszała, z werandy swojego  mieszkania w Sopocie, wołanie o pomoc: „To nie był głos dojrzałej kobiety, to był głos nastolatki, około dwudziestoletniej” – zeznała. Barbara W. wyjrzała przez okno i zobaczyła na ulicy Obrońców Westerplatte mężczyznę, który ją także zauważył i – jak stwierdziła – wpatrywał się w nią ostentacyjnie: „Określiłabym go typem Włocha, południowca. Miał 25-35 lat, był średniego wzrostu, szczupły”. Mężczyzna ten miał na sobie czarną, krótką kurtkę skórzana i kapelusik. Barbara W. stwierdziła też, że słyszała uciekającą kobietę, tak jakby biegła boso ulicą: „Po chwili na ulicy zatrzymał się samochód, słyszałam otwarcie i zamknięcie drzwi a potem wołanie o pomoc ucichło, a samochód odjechał (…)”.  

Gdy Barbara W. dowiedziała się o zaginięciu Iwony Wieczorek, poinformowała o nocnym zajściu policję w Sopocie. Niestety nikt na ten sygnał nie zareagował. Nikt się z nią nie skontaktował w tej sprawie. Tą informację przekazała także Krzysztofowi Rutkowskiemu, ale także on ją zbagatelizował. Kobietę przesłuchano dopiero kilka lat po zdarzeniu.

Czy jednak jest realne, aby Iwona Wieczorek znalazł się w nad ranem 17 lipca 2010 roku, w tej części Sopotu? (…) WIĘCEJ O TEJ SPRAWIE W NOWYM WYDANIU REPORTERA TU DO KUPIENIA ONLINE MAGAZYN REPORTER

Zobacz również: