Popularna gra Pokemon GO dotarła też do Sejmu. Nie wydaje mi się jednak, aby było to najlepsze miejsce do  tego typu  rozrywek. Z drugiej jednak strony w Sejmie pokemonów dostatek, i łapać można z zamkniętymi oczami.
Pokemon GO to gra stworzona na smartfony, na podstawie popularnej japońskiej kreskówki. Pisaliśmy o niej szerzej kilka tygodni temu. Ale przypomnijmy. Zadaniem gracza jest złapanie możliwie największej liczby wirtualnych stworków. Aplikacja wykorzystuje tzw. rozszerzoną rzeczywistość – czyli system łączący świat rzeczywisty z generowanym komputerowo.
Gracz z telefonem przemieszcza się, wykorzystując do tego mapę. Pokemony łapie zaś dzięki aparatowi fotograficznemu, na który nałożona jest, generowana w czasie rzeczywistym, grafika 3D. W praktyce oznacza to, że gracze muszą przemieszczać się ze smartfonem w ręku w poszukiwaniu nowych pokemonów. Gra jest popularna wśród gimnazjalistów oraz, jak się okazuje, posłów Nowoczesnej oraz Platformy Obywatelskiej. Czemu trudno się dziwić, gdyż świat wirtualny miesza im się z realnym od dawna.
Agnieszka Pomaska z Platformy Obywatelskiej próbowała łapać stworki na korytarzach sejmowych: – Mam kilka pokemonów. W Sejmie jeszcze nie złapałam, GPS tutaj słabo działa. Ale widziałam na Wiejskiej parę pokemonów. – mówi z dumą na „Pudelku” posłanka. To ta sama, która na sejmowej mównicy podarła uchwałę ws. obrony suwerenności Polski.
To prawda, nikogo nie powinno interesować, co, kto robi w swoim życiu. Ale pani poseł była w pracy. Skoro tak lubi ganiać za pokemonami, to niech weźmie przykład z pewnego Nowozelandczyka, który aby grać, zwolnił się z roboty. Bo chyba w pracy się nudzi?
Szczerze mówiąc, gra w pokemony to najlepsza rzecz, jaką mogłyby zrobić PO i Nowoczesna. Nic innego im nie wyjdzie. Oni są stworzeni do uczestniczenia w życiu publicznym na poziomie gier dla nastolatków.
W sumie lepiej niech szukają pokemonów niż łapówek.
Leo

Zobacz również: