DDZ20 GINEBRA (SUIZA) 7/6/2008.- El jugador de Portugal Cristiano Ronaldo celebra la anotación contra Turquía de su compañero Pepe hoy, 7 de junio de 2008, en el encuentro de primera ronda, grupo A, de la Eurocopa'08, que ambas selecciones disputan en Ginebra (Suiza). EFE/DANIEL DAL ZENNARO / ATENCIÓN: OBLIGATORIO SEGUIR LAS RESTRICCIONES DE LA UEFA RELATIVAS AL USO DE ESTAS FOTOGRAFÍAS EN EXPOSICIONES DE DIAPOSITIVAS. PROHIBIDO SU USO EN DISPOSITIVOS MÓVILES.SUIZA FÚTBOL EUROCOPA'08

Wielokrotnie w czasie zakończonych już Mistrzostw Europy, które odbywały się na boiskach Francji, można było usłyszeć, że reprezentacja Portugalii gra słabo, że jej lider Cristiano Ronaldo jest bez formy, bo nie bryluje, bo nie przeprowadza spektakularnych akcji i nie strzela kilku goli w meczu. Ogromne oczekiwania wobec piłkarza Realu Madryt sprawiły, że  eksperci i dziennikarze wydali wyrok: „To nie jest udany turniej dla CR7”

Główną zasadą obiektywizmu, jest ocena nie zależnie od emocji, uczuć czy powiązań. Czy tak samo oceniana była nasza super gwiazda,  jaką bez wątpienia jest Robert Lewandowski ? Przypomnijmy sobie dlaczego Robert nie strzelał goli, nie brylował i nie przeprowadzał spektakularnych akcji? A no dlatego, że był kryty przez dwóch lub trzech obrońców, absorbował uwagę całej formacji defensywnej. To bardzo częste głosy w przedmeczowym studio lub teksty na łamach sportowych gazet. Nikomu do głowy nie przyszło, żeby pilnować lub całą taktykę zespołu ustawiać na Ronaldo… on jest przecież bez formy. Nasz As światowego formatu, król strzelców Bundesligi zrobił swoje, wypełniał taktyczne zalecenia, ale wystarczyło to tylko na ćwierćfinał. Drużyna Portugalii grała brzydko i mało efektownie, ale jeśli porównać ją do naszej Reprezentacji, to wyglądało to bardzo podobnie. Nie ma w tym nic złego, bo liczy się wynik i końcowy sukces. Zapewne, żaden Portugalczyk nie ma pretensji do swoich piłkarzy, za to jak grali, bo zdobyli mistrzostwo, pokonali w finale faworyzowanych Francuzów, wbrew oczekiwaniom, wbrew losowi, który sprawił, ze ich Gwiazda już w pierwszej połowie tego ostatniego meczu, musiała opuścić boisko z powodu urazu kolana.

Nie ma mistrzów na papierze, do półfinałów dotarło tylko dwóch faworytów –„wypisanych” przed turniejem, a w samym finale znalazł się już tylko jeden. Najwcześniej z turniejem pożegnały się takie „pewniaki” jak Hiszpania i Anglia, którzy zostali sklasyfikowani poza „8” . Rozpoczyna się właśnie debata, czy poszerzenie finałowego składu turnieju do 24 drużyn, jest dobrym rozwiązaniem. Jak zawsze są w takiej sytuacji dwie strony medalu, bo poziom się wyrównał, ale obniżył. Podobno właśnie dzięki nowej formule rozgrywek, takie zespoły jak Islandia, Walia i Polska mogły znaleźć się na poziomie ¼ Mistrzostw, ale nikt przecież nie zabronił wyeliminowania tych drużyn wcześniej i gdyby spojrzeć na to wszystko z boku, to winni takiej sytuacji są Anglicy i Hiszpanie, którzy nie potrafili wygrać swoich grup, a ci pierwsi dodatkowo nie dali rady pokonać Islandczyków w 1/16. To oczywiście rozważania na poziomie „co by było gdyby”. Więcej drużyn, to więcej meczów… i niby dla nas, dla kibiców, dla ludzi którzy interesują się piłką, ale dla władz europejskiej federacji piłkarskiej, to więcej transmisji, a co za tym idzie, wpływy z praw telewizyjnych rosną. Na pierwszy plan wysuwa mi się jedna pozytywna cecha, a mianowicie nie było spotkania o tak zwaną pietruszkę. Przed ostatnią kolejką w grupach, bodaj tylko jedna drużyna nie miała już szans na dalszy awans, co sprawiło, że były emocje we wszystkich meczach, bo każdy zespół do końca o coś walczył.

Gdyby rozważać bezwzględnie, kto najbardziej skorzystał na nowej formule Mistrzostw Europy, to właśnie obecny Mistrz wypełnił tę ideę w całości,  to Portugalia awansowała z trzeciego miejsca w grupie, a zajęcie tej lokaty nie było premiowane dalszą grą w poprzednich turniejach. Jeśli zatem padają pytania, dlaczego słabo i brzydko grający zespół z liderem bez optymalnej formy zdobywa tytuł, to odpowiedź nasuwa się sama… Dlatego, że zwiększono liczbę uczestników do 24 reprezentacji.

Bartek Isner

Zobacz również: